Na
stole pod oknem stolnica drewniana
Gotowa
znieść wszystko w cierpliwości czeka.
Po
bokach niewielką listwą opasana,
Więc
nic z niej nie spada, nic z niej nie wycieka.
Babcia
zasłoniła chustką włosy w koku.
Mąkę
pszenną sitem przesiała nad dechą.
Cztery
świeże jaja położyła z boku,
Wodę
ostudzoną, rzadko ciepłe mleko.
Pszenica
w swym puchu spulchniona powietrzem
Zda
się rozdrobniona, wiatrem nadmuchana.
W
swej delikatności jakby biła sercem
I
jakby dmuchawcem była obsypana.
Trzask
skorupki jaja zderzony ze stołem
Wydobył
z środka żółtko w białka ramie.
Jajo
w puch pszeniczny wpadło, tworząc kołem
Gniazdo,
w którym jaja legły z pluskiem na nie.
Dłonią
babcia jaja z mąką wymieszała,
Dolewając
wody doń przegotowanej.
Rękoma
to ciasto długo wyrabiała,
Aż
się aksamitne i dorodne stanie,
Poczym
w ciepłej misce pod lnianą ściereczką
Na
minut piętnaście ciasto zostawiała.
W
tym czasie owoce z cukru pół szklaneczką
W
osobnym naczyniu słodko doprawiła,
A
po chwili wałkiem kawałeczki ciasta
Rozprasowywała
na wielkie serwety.
Szklanką
wycinała jednakowe gniazda,
Układając
na nich smakowe sekrety
Zamykane
w cieście sklejonym falbanką,
Układane
obok na lnianym ręczniku.
Pierogi
z owocem polane śmietanką
Parą
oddychały, drzemiąc na półmisku.
Niekiedy
z grzybami podawane były.
Farsz
zebrany w lesie, z cebulą smażony
Na
skwarkach stopionej, pachnącej słoniny,
Zieloną
pietruszką obficie sprószony
Zdawał
się dojrzewać w kokonie z pszenicy,
Drażniąc
apetyty wręcz nieposkromione.
Dzieci
podchodziły, podkradając z misy
To,
co do pierogów było przeznaczone.
Dom
pachniał fajerą, słoniną, cebulą
Lub
niekiedy gęstą śmietaną słodzoną.
Na
półmiskach białe półkola się tulą
Koronką
zdobione w palcach ulepioną.
Czy
to pieróg z grzybem, twarogiem, ziemniakiem,
Czy
z truskawką w środku, albo z jagodami –
Wszyscy
pochłaniamy pierożki ze smakiem
I
zawsze przesadnie wręcz się objadamy.
Pachnie
mi pszenicą przy otwartym oknie,
Ogniem,
co fajery rozpala purpurą.
Błądzę
za mą babcią wciąż zachłannym okiem,
Gdy
wyrabia ciasto pulchniejącą kulą
I
często, gdy sama pierożki wyrabiam,
Czuję
się jakoby zawsze przy mnie była,
A
gdy je na ścierce z lnu obok układam,
Wspominam,
że ona mnie ich nauczyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz