czwartek, 28 maja 2020

UWIELBIENIE


O, jakiż skarb to Boże Ty mój Drogi –
Mała ptaszyna, która dla mnie śpiewa,
Z dziwną ufnością skacząc mi pod nogi,
I choć z lekkością w górę się podrywa
Z tej odległości widzę upierzenie,
Co nicią lotek zaczesane błyszczy,
Bańki mydlanej mając namaszczenie…
Nie przypuszczałam, że sen mi się ziści,
Że będę tańczyć w parze z Twym stworzeniem,
Które zazwyczaj omija człowieka –
Tu krokiem tanga jak jednym istnieniem
Wiruję w parku, a ptak nie ucieka,
Lecz wiernie kreśli ze mną piruety,
Łebkiem na boki mi się przyglądając.
Ludzie nie widzą tych cudów, niestety,
Twego talentu w tym nie doceniając.
O, jakiż dar to Boże Ty mój Dobry –
Gołąb nad głową gałęzie przenosi.
Jakiż Ty jesteś dla mnie hojny, szczodry.
Natura sama o wdzięczność się prosi,
Patrzę więc za tym zawisłym gołębiem,
Który skrzydłami niczym w dłoniach wiosłem
Odepchnął błękit i usiadł na dębie,
Gruchając w liściach barytonu głosem,
A fala lotu akacje trąciła,
Z której się kwiaty niczym śnieg zsypały
I twarz mą, co się w niebiosa wznosiła,
Pocałunkami płatków obsypały,
Wiatru palcami odgarniając włosy,
Słońcem w zmrużone oczy zaglądając…
Ciebie uwielbia w tym człowiek, choć prosty,
W każdym detalu Stwórcę odkrywając.
O, jakiż skarb to Boże Ty mój Miły –
Pompony kwiatów jak wata cukrowa,
Garście motyli, które rosę spiły.
Wiankiem ich skrzydeł stroi się ma głowa,
A zmysł w słodyczy pławi się bezwstydnie,
Bowiem powstrzymać trudno jest łaknienie,
Kiedy w kielichach nektar, który kwitnie,
Kusi kroplami miodu powonienie,
Więc usta do warg rozchylonych pąków
Niczym do czoła tulę, błogosławiąc,
A na łodygach pełnych lila dzwonków
Pszczoły się tłoczą, Ciebie wysławiając,
Dlatego jedno mnie bólem nurtuje:
Jak można Boga w tym nie zauważyć?!
Świat chwałę Pana szumem wyśpiewuje,
Nic wszak bez Niego nie może się zdarzyć…
Jedynie człowiek – zawzięta istota
Brnie gdzieś na oślep w duszy zatracenie.
Zewsząd wypełza prostacka głupota,
Z piersi bluźniercze ze Stwórcy szydzenie.
Odchodzę zatem od tej licznej grupy
I w pojedynkę Twoimi śladami
Zdzieram kolejnych lat zniszczone buty,
Pojąc się Tobą – mymi wspomnieniami.
Niczego więcej nie pragnę, nie żądam
Prócz obecności Twojej Panie Boże.
W wdzięczności w niebo z miłością spoglądam –
Bez Ciebie nic mnie ucieszyć nie może,
Dlatego każdą okruszynę życia
Traktuję z wielką czcią i omodleniem.
Dumnie, odważnie wychodzę z ukrycia…
Ja – Twoje Panie z serca uwielbienie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz