Do
babci się wyjeżdżało na wakacje.
Które
miały wsi uroki i atrakcje:
Piąta
rano!, nim się ciemność przerzedziła,
Nim
o świcie okolica się zbudziła,
Zanim
słońce się obmyło w kroplach rosy,
Zanim
mgła zdążyła zapleść siwe włosy,
Już
gromadą się ruszało w stronę lasu,
Robiąc
kubkiem na pończosze dźwięk hałasu,
I
w amoku odrętwienia i senności
Mimo
głodu odpoczynku, w takt radości
Na
jagody z koszykami plecionymi,
Zbieraczkami
wokół pasa blaszanymi
Szło
się zgodnie bez narzekań, marudzenia,
Czasem
gwarnie, a niekiedy w rytm milczenia.
Po
powrocie, po obiedzie harce były.
Odpoczywał
ten, co nie miał w sobie siły.
Na
polanach i nad rzeką, na boisku
I
nierzadko wieczorami przy ognisku
Gromadziła
się dzieciarnia oraz młodzież,
I
niejeden przy zabawie zniszczył odzież,
Przeskakując
przez sztachety, z drzewa skacząc,
I
niejeden siorbał nosem się tłumacząc
Skąd
ta dziura, zadrapanie czy siniaki.
Z
dziewczynami przyjaźniły się chłopaki,
Więc
nierzadko szli nad wodę by wędkować,
By
z rybami w rzece Czarnej pofolgować.
Po
szaleństwie z butelkami z ćwiartką wody
Dla
odmiany i dla zmysłów też ochłody
Szło
się w bruzdy, w liść ziemniaków zbierać stonkę –
Chrząszcza
w paski, co podobny jest biedronce.
Wieczorami
zaś się siano kładło w kopki.
Nad
łąkami się unosił wywar słodki
Ziół
suszonych, zalewanych wiatru falą.
A,
gdy księżyc się odznaczał sierpa stalą,
Wybiegało
się z chałupy między kopy,
I
gdy brokat gwiazd się mienił bladozłoty,
W
ganianego się bawiło, skacząc w siano,
Okrzykami
się budziło wieś zaspaną.
Od
Zarowia, przez Przymiarki i Nowiny
Echo
gnało radość chłopca i dziewczyny.
Z
Ostrych Górek, ze Wsi Starej, z Mysich Górek
Unosiły
się imiona synów, córek
Przywołaniem
do porządku i chałupy
Jak
za karę, w odprawieniu swej pokuty –
Tak
nie chciało się do domu młodym wracać,
Posłuszeństwem
rozbawienia swego skracać,
Ale
słowo dorosłego święte było,
Więc
się wolę jego zawsze wypełniło
Mimo
duszy rozhasanej niezgodności
Z
obowiązku i wbrew każdej przyjemności.
Dzień
się kończył późną porą przed północą.
Gwiazdy
iskrą migającą niebo złocą.
Trzask
gałęzi, psów szczekanie, ujadanie…
Wokół
wiatru w liściach senne kołysanie.
Świerszczy
granie i cykanie za oknami,
A
w chałupach grona dzieci z pacierzami
Przed
obrazem Matki Boskiej czy Jezusa.
Babcia
wiary, pobożności tej naucza.
Później
cisza,... rozmarzenie na poduchach,
Błoga
rozkosz oraz senność niemo głucha.
Wciąż
wspominam u mej babci te wakacje,
A
wieś zbiera w mej pamięci laur, owacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz