Nie wymówię
twojego imienia na głos,
Aby nie
zadrżał dźwiękiem najdrobniejszy włos,
By nie strącić
chwili, w której na ciebie patrzę,
By nie stracić
ciebie bezpowrotnie, na zawsze,
Bo gdybym tak
szeptem cię wypowiedziała,
Być może sama
na wieki bym została,
Z tęsknotą
ciebie w oknie ciągle wypatrując,
Niepewnie też
z dnia na dzień w żalu podróżując,…
Może byś jak
motyl skrzydłami przyklasnął
I odbił się w
górę, by pójść drogą własną,
I jak motyl
wiosłami odpycha powietrze
By się wspiąć
coraz wyżej na słońca szpileczce
Tak ty mógłbyś
odejść podskakując w locie,
Zostawiając za
sobą dni płynące w słocie.
A tak?!,
jesteś na pąku jedwabnej pościeli,
W której kolor
twych skrzydeł srebrzyście się bieli.
Czas się sączy
sennie w kołysanki rytmie.
Żar w kominku
westchnie czy płomieniem syknie.
Na rozgrzanej
kuchni wrze kawa i herbata,
I woń bukietów
przypraw z zakamarków świata.
Na stole
powidła i bochenek chleba,
Świeży twaróg
koprem i czosnkiem dojrzewa,
Rosą smaku
skropiony ogóreczek z grządki,
Pomidory,
rzodkiewki i stokrotek pąki,
Których przed
wschodem dla ciebie nazrywałam
I w szkła
kryształowe hojnie powsadzałam,
Ozdabiając
kredensy, stół i parapety
Na podstawkach
szydełkiem zrobionej serwety.
Teraz czekam
niema w ciebie się wpatrując
I każdy twój
szczegół w sercu zapisując.
Czekam, kiedy
się zbudzisz, by dać ci śniadanie.
Pochłania mnie
rozkoszą to moje czuwanie.
Oddech twój w
ramionach tuli moje zmysły.
Dźwięki
samotności samoistnie prysły.
Jak ważny bywa
odgłos herbaty mieszanej
Czy jęk podłogi
stopą cudzą masowanej,
Chrząknięcie,
co wpada zza sąsiedniej ściany
Do pokoju, w
którym czas jest spożywany
Na zadumę lub
inne ważne obowiązki,
Jak chociażby
czytanie ulubionej książki?...
Jak ważne są
wieczory tylko we dwoje,
Zapachem
miłości wietrzone pokoje,
Spacery z
rękoma splecionymi palcami
I płowe zachody
gasnące za plecami?...
Jak ważne, by
się wschodem zachwycić wspólnie,
Razem iść
przez życie spokojnie lub szumnie,
By własną
twarz zobaczyć w twarzy kochanego,
By jemu też
nie skąpić doświadczenia tego?...
Dlatego nie
wypowiem imienia twego,
By nie stłuc
wszystkiego z tobą związanego,
Aby ciebie nie
spłoszyć jakoby motyla,
Który ulotnej
chwili skrzydła swe rozchyla
Gotowy się
oderwać jak płatek kwiatu
Niesiony na
dłoni psotliwego wiatru,
Nieuchwytny i
kruchy w tym stanie istnienia,
Który z każdą
sekundą okrutnie się zmienia,
Więc gdy
wstaniesz, gdy zbudzisz się mój kochany,
Zanim w sobie
rozpoznasz, czy jesteś wyspany,
Wtulę twoją
głowę do piersi mej z miłością,
Obsypując twe skronie
moich ust czułością,
Byś wiedział, nie
stracił w sobie świadomości,
Że wszystko dla
ciebie wszak czynię z miłości,
Że nigdzie nie
znajdziesz miejsca bezpieczniejszego
Od tego naszego
i wspólnie tworzonego,
Bo miłość, jak
kwiat polny jest delikatny,
W żywiołach natury
bezradny i stratny,
Równie narażona
na losu przeciwności
Usycha pozbawiona
serca przychylności;
Będę więc o ciebie
mój kochany dbała,
Będę tobą żyła,
tobą oddychała.
Tak mało mamy czasu
wyłącznie dla siebie…
Ledwo się tli nasz
płomień na pochmurnym niebie.
Nie możemy zatem
niczego marnować,
By niczego nigdy
więcej nie żałować.
Ważne, abyśmy razem
nierozłączni byli.
Wiatr nas nigdy
nie złamie, choć do ziemi chyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz