Nie
było większej uciechy
Jak
wyprawa na orzechy.
Dom
pani Stąpor Krystyny
Grodziły
ścianą leszczyny,
Których
brzemienne gałęzie
Rzucały
orzechem wszędzie
Na
pokusę i zachętę,
Na
zabawę i zanętę
Dla
wszystkich dzieci z Wąsosza,
Co
zamiast zgrabnego kosza
Miały
pełniutkie kieszenie
Owoców
zbieranych z ziemi.
Nie
było większej uciechy
Jak
wyprawa na orzechy.
Skradaliśmy
się jak koty
Pod
tych leszczyn żywe płoty,
Czołgając
się w trawie, w piachu
Z
nutką przyjemnego strachu,
Obserwując dom drewniany,
Zewsząd
kwiatem obsypany
I
w chichocie swej uciechy
Kradliśmy
Krysi orzechy
Niczym
z Raju pierwsza Ewa,
Która
grzechem Boga gniewa.
Nie
było większej uciechy
Jak
wyprawa na orzechy.
Dziś
już jestem przekonana,
Że
wówczas byłam złapana –
Pani
Stąpor nas widziała,
Choć
uwagi nie zwracała,
Aby
nie psuć nam zabawy
Dla
tej ważnej przecież sprawy,
Dla
wysiłku, planowania,
Włożonego
w to starania,
By
orzechów ukraść krocie,
By
się pławić w nich jak w złocie.
Nie
było większej uciechy
Jak
wyprawa na orzechy.
Pochylona
nad maszyną
Za
firanką i leszczyną
Pochłonięta
była szyciem,
Patrząc
wszak na to ukrycie,
W
którym głową w trawie świeci
Stadko
rozbawionych dzieci.
Widząc
nas, się pewnie śmiała,
Nieświadomą
udawała,
A
gdy z domu wychodziła,
Większy
dreszczyk w nas budziła.
Nie
było większej uciechy
Jak
wyprawa na orzechy.
Był
herszt bandy i poddani
Piachem
trawą wymazani,
Plan
wyprawy przewidziany,
Szczegółowo
szykowany,
Hasła,
szyfry i umowy –
Efekt
myślą wrzącej głowy,
Stopnie
jakby w wojskowości
I
przygoda w tym radości,
A
po łupach świętowanie
I
orzechów spożywanie.
Nie
było większej uciechy
Jak
wyprawa na orzechy.
Po
powrocie zaś do domu,
Nie
przyznając się nikomu,
Bawiliśmy
się grzeczniutko
Z
wielkiej tajemnicy nutką
O
wyprawie na orzechy,
Dającej
wiele uciechy.
A
przed snem o pani Krysi
I
gałęzi, z której wisi
Orzech
smaczny i dojrzały,
Wszystkie
dzieci rozprawiały.
Nie
było większej uciechy
Jak
wyprawa na orzechy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz