młodym, którzy
odeszli
Myślałam, że
anioły pióra pogubiły
Rozkładając
skrzydła troskliwości nad ziemią,
A to pąkiem
młodości kwiaty się przebiły
I perłową
kropelką istnienia się mienią.
Płatków tyle,
co wiosen na drodze do celu,
Pochylonych w
pokornej zadumie nad czasem.
Nędznym
groszem nie pachnie los w swoim portfelu,
Gdy je mija i
miażdży bezwzględnym obcasem.
A te ciche,
rozsiane kępkami gdzieniegdzie
Ledwo chyląc
swe głowy w porannej modlitwie
Umierają nim
młodość je pokusą zwiedzie,
Nim ich dusze dojrzałość
promienna przeniknie.
Zda się bielą puchową
anioły przemknęły,
Zostawiając po
sobie ślady nieroztropnie,
A to kruchej młodości
łzy perłą spłynęły
W usta ziemi się
sącząc strużką bezpowrotnie.
Trudno pojąć przyczynę
tej gasnącej chwili,
Która ledwo się
wzbiła do słońca w pragnieniu,
A już w swym zatraceniu
potulnie się chyli,
Gasnąc ostatnim
tchnieniem w mglistym oka mgnieniu.
Pochylam głowę
w ciszy niczym przebiśniegi,
Oddając cześć pamięci
dla okruszyn życia.
Trudno się jest
pogodzić, że ta świeżość bieli
Traci w stanie
kwitnienia swe prawo do bycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz