Wołam cię!,
Lecz mój głos w
dłoniach echa jak kartka na strzępy
W kawałkach niczym
w puchu rozpłynął się w dali,
Opada bezszelestnie
na traw niemych kępy
I ciszę bezdźwięcznością
mimowolnie chwali.
Wołam cię!,…
Lecz mój głos pochłonięty
wiatru zachłannością
Roztrzaskał się
na szelest liści i gałęzi,
Niesiony w ramionach
z dziecięcą naiwnością
Zasypia pod zaklęciem
wszelkiej niepamięci.
Wołam cię!,…
Ale mój głos w
grzywie nieposkromionej rzeki
Przemierza swym
galopem stepy niezmierzone.
Słyszę, jak go
niesie odgłos kopyt daleki.
Widzę w jego pędzie
wszystko niedoścignione.
Wołam cię!,…
I chociaż mnie
niekiedy bezradność zniechęca,
Nie przestanę cię
wołać dopóki nie zgasnę!
Że cię jutro zobaczę,
nadzieję przyświeca,
Więc wołania za
tobą coraz bardziej łaknę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz