Stoję znów w
oknie z filiżanką kawy.
Patrzę na
rzęsy przebudzonej trawy,
Perły
stokrotek wszem rozsypanych,
Na kwiaty
brzozy w gałęziach zaspanych
I na chodniki,
co jak nieme rzeki
Rwą tę
łagodność zielonej przestrzeni,
Na mniszek
polny, który niczym piegi
Pąkiem się
wiąże, delikatnie mieni
Niczym opiłek
złota strąconego
Z błękitów
nieba zimą zaklętego,
Na którym
słońce zda się przebiśniegiem
Nad widnokręgu
bladym, sennym brzegiem.
Stoję znów w oknie
z filiżanką kawy.
Zamykam oczy… i
słuchem się wtapiam
W szept niespłoszony
niemo drżącej trawy,
W której na szelest
wiatru nagle trafiam
I wraz z nim wzbijam
się w konary drzewa,
W których szum
cicho o przeszłości śpiewa,
Rozpamiętując poetyckim
wersem
Wszystko, co było
kiedyś w życiu pierwsze…
Naglę balladę krok
ludzi przerywa,
Warkot silnika
zabija doznanie.
Hałas dźwiękami
się wokół rozpływa,
Więc warto wstawać
nim ktokolwiek wstanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz