Został jeszcze
na szybie okna ślad twej dłoni
W geście,
jakbyś pocieszał, że wciąż przy mnie jesteś.
Chociaż wiem,
że cię nie ma, serce wciąż się broni,
Szuka cię w
śladach wspomnień i w każdym szeleście.
Robiąc sobie
herbatę, zaparzam i tobie.
Talerzyki z
drożdżówką rozkładam na stole.
Nikt mnie już
nie przekona i nikt mi nie powie,
Że to, co
między nami, na zawsze skończone.
Czuję twój
zapach obok na puchu poduszki,
Namiętny ogień
twych rąk wokół moich ramion,
Na mych
włosach twych palców rozkoszne opuszki…
Wciąż czuję!,
chociaż wiem, że to już nie to samo.
Nie pozwolę ci
odejść, bowiem nie potrafię.
Krzątając się
po domu, wciąż z tobą rozmawiam,
Wpatruję się z
radością w twoją fotografię
I różnymi
bzdurami cię ciągle zabawiam.
Opowiadam ci o
tym, co u kogo słychać,
Jak mi minął
dzień cały, co planuję jutro.
Będę zawsze do
ciebie z rozrzewnieniem wzdychać.
Nie chcę, aby
bez ciebie zrobiło się pusto.
W towarzystwie
jesieni zrobię ci na drutach
Szal na zimę,
skarpety, ciepłe rękawice
I położę je w
szafce tuż przy twoich butach…
Chryzantemą zapełnię
u progu donice.
Zimą będę
rozrabiać miód wraz z cynamonem,
Startą skórką
cytryny, imbiru wiórkami
I to wszystko
ziołami płynnie połączone
Będę nam
serwowała pełnymi kubkami.
Pod choinką
zostawię też prezent dla ciebie,
Abyś wiedział,
że zawsze o tobie pamiętam.
Wiosną stanę
wzruszona przy kwitnącym drzewie
I jak nigdy
się budzić będę właśnie pierwsza,
By zobaczyć
jak słońce wynurza się z ziemi,
By obudzić na
nowo w swym sercu nadzieję,
Że na lepsze
przy tobie codzienność się zmieni,
Bo bez ciebie
ja nie wiem, gdzie też się podzieję?...
Chcę dla
ciebie rwać latem czereśnie i wiśnie,
Wieczorami
chcę z tobą świerszcze podsłuchiwać.
Nie wierzyłam,
że kiedyś tę rozłąkę wyśnię.
Teraz muszę
tęsknotę w samotności dźwigać
I by z bólu
swych zmysłów całkiem nie postradać,
Będę ciebie
traktować jakbyś był obecny,
Będę tobie o
wszystkich, wszystkim opowiadać,
A ty będziesz mnie
słuchał poważny, stateczny;
I niech mówią,
że strasznie po tobie zgłupiałam,
Że rozmawiam z
duchami, jakoby z żywymi.
Co poradzę najdroższy,
że tak cię kochałam
I że przez to
nie umiem być sobą z innymi?
Nie ma dla
mnie już smaku codzienne wstawanie,
Oswajanie bez
ciebie mej rzeczywistości.
W tobie sens
odnalazło me podróżowanie
Po przestrzeni
i czasie zwykłej doczesności.
Będę zawsze
pamiętać to, co otrzymałam –
Tę prawdziwą,
szlachetną miłość bez zakłamań,
W której,
niczym we szklarni, kwitłam, dojrzewałam
I… usycham
stęskniona, bo zostałam sama.
Teraz nic już
nie powiem, usiądę przy tobie
Z kubkiem
świeżych owoców poprószonych cukrem.
Dłoń położę na
twojej oszronionej głowie.
Będę czekać aż
wreszcie tuż za tobą umrę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz