Czego pragniesz
ode mnie drzewo rozłożyste
Z rozwichrzoną
fryzurą wielkiego pianisty?
W twoich
palcach natchnieniem drży pióro wieczyste,
Spod którego
się sypią różnobarwne listy.
Co mi pragniesz
przekazać tym świszczącym szeptem,
Przemycając
przed echem wszelakie sekrety?
Stoję u stóp
wrośnięta w pień twój własnym sercem
I wsłuchana w
szelesty twoich słów bez reszty.
Co z zarysu
konarów twych mogę odczytać,
Zasiadając
spojrzeniem w splecionych gałęziach?
Jakąż myśl z
twoich szumów też potrafię schwytać,
Gdy mnie
ptasich szczebiotów dźwięk koi, odpręża?
Korzeniami
mnie trzymasz kurczowo za nogi.
Grzbietem kory
mnie tulisz w lekkim odchyleniu.
Szalem cień
mnie otula rozkoszny i błogi,
I unosi na
dłoniach w sennym zapomnieniu.
Czymże mogłam
się wkupić w twoje rozkochanie,
Zastygając na
piersi pachnącej żywicą?
Kiedy we mnie
zamilknie życia kołatanie,
Niech mnie
dłonie drewniane przed światem zakryją.
Tylko w twoich
ramionach będę wciąż słyszała
Słodkie usta,
co wiatrem wydają się śpiewać,
Że odeszłam
nie będę nigdy żałowała
Jako sęk
dorodnego i wiecznego drzewa.
Nieś mnie
zatem me drzewo na barkach w podzięce,
A ja ciebie na
plecach będę podtrzymywać.
Niech do
ciebie przyrosną spracowane ręce,
Kiedy łaski z
błękitów będą na mnie spływać.
Cóż byś
chciało mi drzewo powiedzieć przed czasem,
Zanim w twoich
objęciach odpocznę na wieki?
Młodość moja
przekwita, starość już za pasem,
Coraz cięższe
się stają mych oczu powieki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz