sobota, 29 czerwca 2019

JAK?...


Kimże jesteś mój Panie jeśli nie błękitem,
Tym, co bywa poznane, jak i nieodkryte?
Jakże Ciebie zobaczyć i jakże rozpoznać?
Jak Cię można w chaosie codzienności doznać?

Szukam Twego odbicia w mijany człowieku,
Błądząc w tłumie jak dziecko prawie od pół wieku.
Oczy, usta i dłonie ciągle obserwuję,
Ale w ludziach, o zgrozo!, Cię nie odnajduję.

Każdy bowiem gdzieś pędzi w amoku wygody
Zniewolony jedynie przez kaprys urody,
Zapatrzony uparcie w twarzy swej odbicie,
Kochający nad wszystko swe doczesne życie.

Nawet jeśli o Tobie ktoś Panie wspomina,
Szybko kończy wypowiedź zanim ją zaczyna,
Jakby w strachu, byś czasem nie wypełnił treści
Ich przyziemnej wędrówki, bałwochwalczej pieśni.

Idę zatem w milczeniu gdzieś, prosto przed siebie
Wciąż oddana nadziei, że zobaczę Ciebie
I zmęczona podróżą siadam na ławeczce
W bluszczach, dzikich powojach zwiewnej sukieneczce

I w skupieniu swe dłonie palcami zaplatam
Niczym motyl na dłoni współczesnego świata,
I spojrzeniem stęsknionym wzruszona się słaniam,
Gdyż Ciebie mój Panie krokami nie doganiam.

Pochylam zatem głowę w ludzkiej bezradności,
A duch i ciało proszą: „Okaż ciut litości”
A wtem mnie wiatr ogarnia i na wskroś przeszywa,
Iż w tejże przyjemności czuję się szczęśliwa.

Podmuchy dłonią czule głaszczą moje włosy,
Westchnieniem ust całują me czoło i oczy,
Objęciem otulają me wątłe ramiona,
Więc czuję się na rękach przez Ojca niesiona.

Wtem szelest drobnych liści jak deszczu strumienie
Przerywa szeptem głuche i nieme milczenie
I słowem pocieszenie wkrada się w mą duszę,
Więc w wielkim ukojeniu oczy sennie mrużę…

Zanurzam się z ufnością w słodyczy miłości,
Spijając z dźwięków ciszy nektary radości,
Unosząc się nad ziemią niczym gołębica,
Co łzą się iskrzy w rysach Twego Panie lica.

I w stanie tym głębokim duszy rozmodlenia,
I ciała zmęczonego jakby nieistnienia,
Czuję Twoją obecność mój Najdroższy Panie,
Twego Serca w Koronie z Cierni kołatanie.

Nic mi więcej do szczęścia Panie nie potrzebna
Oprócz z dłoni Twych Ojcze kawałeczka chleba,
Oprócz Twego Kochania i Twojej Mądrości –
W Tobie tylko znajduję smak mój szczęśliwości,

Co mnie zewsząd opływa namiętnym pokojem,
Gasi wszelkie emocje, oswaja nastroje
I wolnością uskrzydla duszę, a z nią ciało,
Jak i lękiem nie trwoży, co by się nie działo.

Jedno w Tobie mam tylko Boże pocieszenie,
Że choć marnym, to świętym będzie me istnienie,
Bo choć strach mnie przed jutrem swą trucizną poi,
Twa Ojcowska obecność zmysł płochy ukoi.

Strzeż mnie zatem mój Panie i błogosław w drodze
I towarzysz mi w życiu wręcz noga przy nodze,
Rozpromieniaj przede mną też oblicze Swoje
I napełniaj mnie łaską, jak również pokojem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz