wtorek, 18 czerwca 2019

SŁOŃCE O WSCHODZIE


Na pniu brzozowym, co nagość swej bieli
Zasłania łuską ciemnego koloru,
Słońce promienie nieśmiało swe ścieli
Według znanego sobie tylko wzoru

I promieniami wplątuje się w liście,
Które wiatr pieści drżącym pocałunkiem,
A wśród gałęzi zaznacza srebrzyście
Nić pajęczyny ozdobionej piórkiem.

Na rzęsach trawy łzą rosy się szklącej
Sznurem bursztynu zdaje się rozpływać
I strużką złota z nieba się sączącej
Powoli zda się świat cały odkrywać,

A ptaki w falach przypływu jasności
Szczotkują pióra pod prysznicem światła,
Czerpiąc zachłannie radość z przyjemności
Jakby się bały, aby nie wygasła.

Kwiaty unoszą spojrzenia w błękity
Jakby spragnione miodowej słodyczy,
A wiatr jak ojciec miłością przeszyty
Płatki kielichów ich troskliwie liczy.

Wszystko się budzi i pręży do życia
Głaskane dłonią wschodzącego słońca.
Wychodzą cienie z nocnego ukrycia.
Złotem się ścieli promienność gorąca.

Zaparzam kawę i zastygam w oknie
Jakbym się chciała wtopić w świtu jasność.
Szyba od słońca świetlistego moknie,
Złota opiłki zbierając na własność.

Budzi się w sercu nadzieja wiosenna,
Natchnienie duszę kusi do latania,
Dzień mnie rozbudza, czeka noc bezsenna
Od słonecznego wschodem rozkochania.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz