Chciałabym się
zapomnieć chociażby na chwilę,
Roztrzaskać
niczym kropla o przydrożny kamień,
Rozprysnąć na
miliony jak w tańcu motyle,
Zniknąć,
wzdychając: „W rosę poranną mnie zamień…”
Nie chcę
słyszeć ludzkiego dźwięku i odgłosu,
A jedynie szum
wiatru i szelest listowia.
Deszczu palce
czuć pragnę pośród moich włosów
I plusk wody,
co sączy szeptem ciszy słowa.
Niech czas
płynie, bo musi, lecz skromnym strumieniem,
Bez zbędnego
wzdychania znużonych wskazówek,
Niech się
wznosi nad ziemią błogim rozmodleniem
I zapachem
wysłanych w przeszłości pocztówek.
Niech mnie
echo opływa rozśpiewaniem ptaków,
A wiatr tuli w
ramionach skrzydlatej świeżości.
Chcę się
wtulić w róż dzikich delikatność płatków
I zapomnieć na
chwilę o rzeczywistości.
Chcę odstawić
gdzieś na bok krzyż, co łamie ramię,
Zdjąć obuwie i
plecak pełen obowiązków,
Uspokoić mej
duszy serca kołatanie
I powrócić do
życia mojego początków.
Nie potrzeba
mi ludzkiej dłoni w tym momencie,
Lecz samotni,
co zmysły potrafi oswoić
I obudzić
prostotą chwil prawdziwe szczęście,
Lęk, nerwowość
milczeniem zbawiennie ukoić.
Chciałabym się
oderwać na chwilę od ludzi,
Aby siebie
odnaleźć tę szczerą realnie.
Mowa ciała
potwornie mnie męczy i nudzi,
Gdy się do
mnie tłum dziko wygłodzony garnie.
Chcę zostawić
za sobą zgiełk, chaos i wrzawę,
Stukot kroków,
wołanie żądań, oczekiwań,
Wirującą bezwstydnie
beztroskę, zabawę
I bezmyślność wszelakich
intencji, poczynań.
Pragnę chwili spokoju
pod przystanią drzewa,
Wokół której lśni
przestrzeń wręcz nieopisana –
To pragnienie wciąż
we mnie narasta, dojrzewa,
Choćby chwila ta
była pąkiem tulipana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz