Już nie ma
tego minionego świata.
Wszystko się
zmienia, ale… czy na lepsze?!
Dziś lekką
myślą brat zawodzi brata.
Dziś dziecko
matce chciwie zżera serce.
Dziś nie ma
żadnych granic, drogowskazów.
Tłum głodem
bestii niszczy przeciwnika.
Dziś pośród wszelkich
nakazów, zakazów
Jest!, by być
zgodnym na to, co przenika
I co zatruwa
wszelaką moralność,
Co
człowieczeństwem nazywa obłędy
I na grzech
wstrętny nakłada bezkarność,
Wartości ducha
wylicza jak błędy.
Dziś tępym
słowem kształci szkoła tłumy
Szmacianych
kukieł na sznurach głupoty
Dziś
psycholodzy zjadają rozumy,
Rwąc się jak
wieprze do brudnej roboty.
Dziś się o
karpie wigilijne walczy,
Ratuje dziki,
co są zagrożeniem,
Lecz sił
każdemu w bezwzględności starczy,
By płód
człowieka rozdziobać krwawieniem,
By
rozczłonkować bezbronnemu ciało
I na spodeczku
rozłożyć jak rybkę,
A!, żeby tego
jeszcze było mało,
Wtopić tę
zbrodnię w mikroskopu szybkę.
Dziś za
pieniądze kupić można wszystkich
I wszystko
zmienić bez żadnych skrupułów.
Nienawiść
płynie mlekiem od kołyski,
By zatrzeć
dobro od drobnych szczegółów.
Istota ludzka
stała się przedmiotem
Obślizgłym
szczeblem na drabinie zysków,
Trybem w
maszynie smarowanym potem,
Przekąską
wiecznie nienażartych pysków.
Dziś się po
głowach wspina żywych trupów
Każdy kto
pragnie na podium się wdrapać,
Trzymając w
worku czaszki swoich łupów,
Jakby
cierpienie miało się opłacać,
A stopy
grzęzną w bagnie zwłok gnijących
Pod skorupami
much w zielonym płaszczu.
Smród
tolerancji śmiertelnie cuchnący
Toksycznie płynie
falą złego wiatru,
I ulicami sunące
parady
Skłębionych niczym
węże w kopulacji
I jak być gorszym
niż zwierzę – porady
Zdają się wszczepiać
odłamy dewiacji
W naturę młodą,
jeszcze nieskażoną,
Ale podatną, bo
niezdolną myśleć,
Na to chemiczne
strucie narażoną
I zniechęconą do
tego, by istnieć.
Dziś zarastają
ścieżki do kościołów,
Których ruiny podtrzymują
życie.
Krzyże się wznoszą
nad kupą popiołów
Jak chabry w dzikim,
bezowocnym życie.
Wiek mnie dogania
i starość mnie kruszy,
Więc nie mam złudzeń
i nie mam nadziei,
Że ma bezradność
kiedyś kogoś wzruszy,
Bo eutanazja mi
łoże pościeli.
Dziś patrzę na
to, co się wokół dzieje
I co bezkarnie
opluwa człowieka,
Więc tylko jedna
w duchu myśl się sieje,
Że ciało gorszych
czasów nie doczeka.
Mówiłeś Jezu w
Swej Drodze Krzyżowej,
By Cię niewiasty
nie opłakiwały,
Lecz swoje dzieci,
bo im będzie gorzej…
Dziś Twoje słowa
z Tobą zmartwychwstały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz