środa, 5 czerwca 2019

NA SPOTKANIE


Wciąż każdym krokiem na spotkanie z Tobą
Tnę wstążki ścieżek na drobne kawałki,
Przechodząc w czasie z podniesioną głową
Bez walizeczki, plecaka czy siatki,

Bez czekoladek, kwiatów, albo wina,
Ale z radością i miłością w sercu
Jak prosta, zwykła i szczera dziewczyna,
Co pajęczyną zda się na Twym ręku.

Nie mam za wiele by Cię czymś ucieszyć –
Tylko świadomość, że Ciebie zobaczę
I że się muszę dziś ze wszystkim spieszyć,
Więc ze wzruszenia cieszę się i płaczę.

Mogę wyruszyć w podróż nawet teraz.
Ma ekscytacja przypina mi skrzydła.
Czekałam na to spakowana nieraz,
Ale codzienność chwytała mnie w sidła.

Wewnętrzny spokój i ducha ugoda
Na zegar patrzą z oka przymrużeniem.
Swą dłoń mój anioł na pewno mi poda,
Aby próg minąć z bezpiecznym wytchnieniem.

Mam tylko jeden dylemat dręczący –
Kolana zbite, łokcie podrapane,
Oczy łzawiące, jak i nos siorbiący,
Usta słowami krwiście podrapane.

Nie mam sukienki, bucików błyszczących
Czy kapelusza ze lśniącą kokardą,
A pod obcasem grunt grzechu ciążący
I ciężar dłoni podawanej hardo.

Czy taką córkę w chodakach za dużych
Przyjmiesz mój Panie i wybaczysz wszystko?
Mnóstwo trudności doznałam w podróży,
Na boso biegnąc przez życia ściernisko

I chociaż chciałam być zupełnie inną,
Lepszą, ładniejszą i nie byle jaką ,
To jestem słabą, mizerną i winną,
Istotą zwykłą i po prostu… taką.

Chciałam się jakoś schludnie przygotować
Na to spotkanie z Tobą, dobry Panie,
Żeby nie musieć twarz w swych dłoniach chować,
A mimo wszystko wstrętne mam ubranie.

Nie godna jestem by spotkać się z Tobą
W brudnych rajstopach, w spódnicy podartej,
Lecz idę prężnie z podniesioną głową,
Bo nie odrzucisz Swej córki upartej,

Ojcowskim gestem wtulisz mnie w ramiona,
Pocałunkami poukładasz myśli.
To nic, że ciało powolutku kona,
Gdy duszy szczęście na jawie się wyśni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz