sobota, 5 listopada 2022

UPADEK

Spójrz na mnie, Panie!, bo leżę pod krzyżem

I nie ma przy mnie Szymona z Cyreny.

Grzesznego ciała wstydzę się i brzydzę.

Na pewno razem jakoś to przebrniemy.


Leżę i milczę z krzyżem pogodzona.

Jego ramiona w mój bark wręcz wrastają.

Nie czuję nawet, czyżem poniżona

I czy mną ludzie wokół pogardzają?!


Leżę i trzymam twarz wgniecioną w ziemię.

Cierpliwie czekam, aż wszyscy mnie miną.

Widzę stopami rozmnożone plemię.

To, że upadłam… czy moją jest winą?


W uszach mi dudnią kroki niczym bęben.

Droga pulsuje rytmem tego marszu…

A ja do piersi tulę tylko nędzę

Niesiona pulsem gasnącego czasu.


Powoli, Panie, zasypiam w niemocy…

Samarytanin dobry mnie ominął.

Me w skamielinie bledną, Boże, oczy.

Łzy bezradności już z nich nie wypłyną.


Leżę, a ziemia wysysa powietrze,

Które drży w piersi niczym ćma przy świetle,

I świst westchnienia gdzieś przepadł na wietrze.

Bezwładne z brukiem scalają się ręce


Umieram, Panie, krzyżem przygnieciona.

Czyżby za ciężki dla mnie się okazał?!

Jestem już życiem potwornie zmęczona.

Jak długo leżeć będziesz że mi kazał?

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz