Niby się
wszystko wydaje w porządku…
Świat budzi
blada powieka błękitu,
Spod której
zerka źrenica Rozsądku,
Noc
rozrzedzając złotym światłem świtu,
Drobniutkim
deszczem niczym łzami z oczu
Zwilża
spragnione ziemi usta w krzyku
I
troskliwością wzruszonego wzroku
Niesie w
spojrzeniu świat jakby w koszyku,
Lecz… dziwna
szarość wypływa z ukrycia,
Która to
piękno całe mgłą zasłania
I akcentuje
powierzchowność życia,
Wprowadza
cienie rytmem kołysania
I tym łagodnym
krokiem nieistnienia
Wchodzi w
scenerię wszystkich krajobrazów
I mimowolnie
tło natychmiast zmienia,
Choć jest
uchwytna przez zmysł nie od razu;
A wówczas
widzisz, że kształt się rozmywa,
Że niewyraźne
stają się kontury,
Że każda barwa
blado się rozpływa
I tworzy obraz
bardziej niż ponury,
A wówczas
widzisz, że to tylko odcień
Czegoś, co
ponad nami i wszechświatem,
Że właśnie
gaśnie bezpowrotnie twój dzień
I noc, co
zwykła się z nim splatać w kratę.
Ciągle dążymy
do czegoś zawzięcie,
Ciągle
zmierzamy w miejsca całkiem obce,
W odblasku
świateł chcemy widzieć szczęście,
Zapominając,
że to gwiazd tysiące,
Które nas
teraz wokół otaczają
I zalewają
falą prostych życzeń,
Niemo na
ziemię bezpłodne spadają
I okradają z
marzeń mnóstwo istnień.
Niby się
wszystko wydaje w porządku,…
Lecz czy na
pewno takim pozostaje?
Wiele robimy i
to bez Rozsądku,
Więc nam
samotność karty już rozdaje
I choćby w
tłumie bliskich sercu osób,
I choćby z
śpiewem czy tańcem na nogach,
Zawsze odległy
będzie dla nas sposób,
Jak
wytłumaczyć w kilku, łatwych słowach:
Czego pragniemy
i za kim tęsknimy?,
Czego szukamy tu,
teraz, w tym pędzie?,
Dlaczego dużo bezmyślnie
tracimy?,
I… co też z nami
choćby jutro będzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz