Myśl, co głowę
zadręcza refleksją strapioną,
Zda się dla
mnie być Panie cierniową koroną –
Obawami o
przyszłość skronie moje rani
I wypływa
udręką łez mych strumieniami.
Ból istnienia,
co widzi obrzydliwość wszelką,
Zda się dla
mojej duszy niebywałą męką.
Trudno bowiem
człowieka podłość przyjąć w ciszy,
Gdy się jęki
cierpienia jej ofiar wciąż słyszy.
Ręce moje
krwią broczą niczym Twoje Panie,
Gdy przytulam
do serca dziecięce konanie,
Ukrywając w
mych dłoniach modlitwą splecionych
Ciała pociech
z łon matek ostrzem oddzielonych.
Piersi moje
nie mlekiem, jak u kobiet, płyną,
Bo się stały
milczącą w żałobie mogiłą
Dla tych
wszystkich, co życie stracili wbrew sobie…
Na mych
piersiach dziś leżą głową tuż przy głowie,
A ja tulę w
ramionach ich jakoby matka,
Która niesie
naręcza z łąk ściętego kwiatka –
Która niesie
tych ludzi z ogromnym szacunkiem,
Błogosławiąc
powieki martwe pocałunkiem,
Jakby do snu
swe dziatki czule układała
I, tuląc je do
piersi, cichutko śpiewała,
A zawisła nad
trumną niczym nad kołyską,
Wie, że te zwłoki w kłębach to jeszcze nie wszystko.
Serce moje
jest Panie do Krzyża przybite,
Ostrzem bólu,
cierpienia na wylot przeszyte.
Tylko w Tobie
ratunku widzę zwiastowanie,
Wiec się garnę
do Ciebie Boże mój i Panie.
Tulę głowę do
piersi Twej Krzyżem rozpiętej
I nie pragnę,
poza tym!, wszak niczego więcej –
Tak mnie koi,
pokrzepia Serca kołatanie,
Które bije
wciąż dla mnie, Boże mój i Panie.
Już nie pójdą
bez Ciebie me nogi zranione
I do Twoich
stóp Panie wiernie przytwierdzone
Proszą, abyś
mnie nosił na Swych Ojcze rękach,
Bo dzięki temu
słodka będzie ma udręka.
Tak bardzo Cię
miłuję mój Panie i Boże,
Że nic mnie cieszyć
wokół już dłużej nie może,
Gdy Ciebie się
pozbywa i Ciebie odrzuca,
I z Twą wolą we
wszystkim nie zgadza się, skłóca.
Dziś pod Krzyżem
przy Tobie jak w embrion zwinięta
Dojrzewam jak w
kokonie, której ziemi pęta.
Raduje mój zmysł
każde wszak z Tobą spotkanie
I Twoją obecnością
poję siebie Panie.
Czuję, że dzięki
Tobie, niczym woda w Kanie
Dusza ma winem
cennym niebawem się stanie,
Więc me życie,
choć teraz nie rozumiem tego,
Narodzi się owocem wszak Słowa Twojego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz