Gdzie się
podział ten chłopiec z rozmarzeniem w oczach
I z beztroskim
uśmiechem na namiętnych ustach,
Z myślą bystrą
płonącą nadzieją we włosach,
Z słowem,
które do boju każdy czyn porusza?
Gdzie się
podział młodzieniec o prężnych ramionach,
Dłoniach siłą
rzeźbionych, uskrzydlonych pracą,
Z tą pewnością
niezłomną, że trudy pokona,
Niosąc swej
ukochanej lepsze jutra światło?
Gdzie się
podział ten, który zdawał się unosić
Nad przeciętną
szarością wszystkich innych mężczyzn,
Ten, co
tworzył, nie musiał poniżać się, prosić,
Co zdobywał
triumfalnie każdy szczyt potężny,
Co wdrapywał
się zawsze w niebezpieczne miejsca
Jak kozica na
zboczach stromych w swej dzikości,
Rwąc bukiety
pachnące nieziemskiego szczęścia
Dla jedynej w
swym życiu prawdziwej miłości?...
Dziś w tych
oczach są stawy pełne mętnej wody,
Co niejedno
zdarzenie smutkiem pochłonęła,
A na twarzy
cień został młodzieńczej urody,
Która w
troskach i znojach dawno gdzieś zniknęła.
Dziś te usta
milczenia powagą ściśnięte
Połykają
niejedną tajemnicę serca,
Dłonie stygną
niemocą związane, przejęte
I dojrzałość w
źrenice bezczelnie się wwierca.
Dziś we
włosach spłowiały babim latem myśli
I ramiona jak
kwiaty wieczorową porą,
Niczym jesień
z koroną wielobarwnych liści…
Tych ciężarów,
co kiedyś, na barki nie biorą;
Lecz… jak
motyl przysiadam na twoich objęciach
I z ufnością
rozchylam mej szczerości skrzydła.
Widzę w tobie
tamtego młodzieńca po przejściach,
Tego chłopca,
któremu grawitacja zbrzydła.
Z twoich dłoni
wciąż spijam nektar codzienności,
Choć za nami
zachodzi słońce wspólnych wspomnień.
Na tym
przecież polega wspaniałość miłości,
Że się kocha wbrew
sobie nadal nieprzytomnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz