Niech trwa, co
jest teraz, w tej samej postaci.
Niech przemija
powoli szumem strumyka,
Gdyż nikt i
nic mnie tak szczerze nie wzbogaci
Jak czas, co
się zawsze kontroli wymyka.
Mogę przecież
obudzić się sobie obca,
Spojrzeć w
lustro jak w oczy innej kobiety
I szukać
imienia swojego bez końca,
Trzymając
bezradnie w swych dłoniach skarpety.
Mogę trwać w
tej pozie do dnia następnego
Nieświadoma,
co wokół mnie się rozgrywa,
Okradziona ze
wszystkich i ze wszystkiego,
Żyjąca, lecz… czy
sztuczna, czy też prawdziwa?
Mogę zbudzić się
rano z wielką nadzieją,
Wciąż planować
wcielając cele w swe życie,
Karmić światem
swe oczy, które się śmieją,
Zapisując szczęście
wierszami w zeszycie.
Mogę też w śnie
odpłynąć, lecz… bezpowrotnie,
Jakoby mnie nigdy
na ziemi nie było,
Niezauważona, uschnięta
samotnie
Jak coś, co się
śladem nigdzie nie odbiło.
Niech trwa więc
to, co teraz, w formie niezmiennej,
Niech się sączy
kroplami czasu powoli…
Z każdą wszak godziną
czuję się przyjemniej,
Bo wszystko mnie
cieszy i nic mnie nie boli.
Niech trwa, co
mnie sobą pochłania, otacza,
Radością się rodzi
o banalnej porze
Lub niepowodzeniem
w mą codzienność wkracza –
Nic mnie przygnębieniem
zasmucić nie może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz