Przychodzisz
nieproszona niczym pielgrzym z drogi,
Od progu
oczekując talerzyka strawy.
Mówisz: „Muszę
odpocząć, bo mnie bolą nogi”,
Więc przyjmuję
cię z sercem bez żadnej obawy.
Siadasz
strasznie zmęczona przy stole pod oknem
I odpływasz w
milczeniu jakby nieobecna.
Wodzisz po
łąkach, ścieżkach nostalgicznym okiem,
A na rzęsach
się rosi wspomnień gorzka łezka.
Nic ni mówisz
i ciągle wyglądasz przez okno
Jakbyś z
wielką tęsknotą na kogoś czekała.
Twe źrenice od
żalu potajemnie mokną
Jakbyś w bólu
się właśnie z miłością rozstała.
Nie pocieszam,
bo co mam powiedzieć?, gdy nie wiem
Jaką drzazgą
twe serce zostało przebite.
Świat się do
nas zakrada ptaków pięknym śpiewem.
Wiatr go od
nas odciąga za liści spódnicę.
Miałaś zostać
na chwilę, by odpocząć trochę,
By się tylko
na dalszą wędrówkę posilić,
A na zewnątrz
gałęzie bezlistne i płoche
Szepczą jakby
w obłędzie: „Musiałaś się mylić”.
Zanim więc się
spostrzegłam,… to ja tobą jestem
Przyklejona do
szyby jak w akcie pokuty.
Oczy moje się
topią nostalgicznym deszczem
I zostały
nikomu niepotrzebne buty.
Ciągle czekam,
lecz nikt tu do mnie nie zagląda.
Drzew gałęzie
jedynie pukają w gościnę.
W oknie twarz
ma odbita wciąż mi się przygląda.
Widzę na niej
goryczy pomarszczoną minę.
Cisza wokół i
tylko trzask ognia w kominie.
Matka Boża z
obrazu patrzy na mnie czule.
Zegar ciągle
powtarza, że to wszystko minie,
A w ramionach
do serca zdjęcia ciągle tulę
I uparcie
miłości mojej wypatruję,
Choć mnie
dawno na progu bólu zostawiła.
Z samotnością
na co dzień przykrą wciąż obcuję,
Chociaż pragnę
by wreszcie się wyprowadziła.
Nie potrafią
już dłonie nakarmić mnie samą,
Nie potrafią
już ubrać, umyć czy uczesać.
Nogi szydzą bezczelnie:
„Nie jesteś już damą”.
Nie mam siły się
łudzić i wiecznie pocieszać.
Siedzę w swojej
samotni, jakby niepotrzebna
Ciągle w jednej
pozycji czekania na kogoś
Niczym drobna figurka
wydłubana z drewna.
Ciągle myślę: gdzie
nagle przepadła ma młodość?!
A ty miałaś się
tylko na chwilę zatrzymać!
Miałaś odejść,
gdy tylko sił w drogę nabierzesz,
A nie we mnie się
ze mną poufale trzymać!...
Skradłaś wszystko
i jeszcze wciąż zachłannie bierzesz.
Idę spać z tą nadzieją,
że jutro być może,
Kiedy zbudzę się
świtem, usłyszę pukanie,
A gdy drzwi swego
domu gościnnie otworzę
Moja młodość stracona
znowu w progu stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz