To moje
rześkie wiatru rozproszenie
Ze szczyptą
rosy na soczystej trawie,
W które się
wtapia deszczowe siąpienie
I kropelkami
skrapla ciało nagie.
To moje
chłodne przebudzenie słońca,
Co się w
pieleszach obłoków zanurza,
Ta moja
świeżość żar zmysłów kojąca,
Co
przyjemnością pieszczot się przedłuża.
Ten klucz mych
myśli, co leci w nieznane
I rozbieganie
rozmarzonych oczu,
I me ramiona
wiatrem uskrzydlane,
I ukojenie, co
płynie po trochu
I co skapuje z
błękitnego dzbanka
Strużką na
usta spękane pragnieniem,
I wilgotności przezroczysta
halka,
Co skórę krzepi
palców swoich drżeniem.
To moje bycie w
kryształowej wodzie,
Jak ślad kwitnienia
zastygły w bursztynie,
To me w milczeniu
stąpanie po lodzie
Niech strumieniami
szczodrze mnie obmyje,
Niech mnie opływa
i rzeźbi na nowo,
Niech mnie ożywia
i poi natchnieniem –
Chcę czuć się dobrze
i namiętnie błogo,
Zaspokojona wszelkim
upojeniem!
Rozkładam ręce,
rozpinam me ciało
Na maszcie chwili,
która się rozgrywa,
I jakby tego jeszcze
było mało,
To moja dusza w
deszczu też odpływa
I kropelkami wtapiam
się w przestrzenie,
W połacie ziemi
spragnionej i głodnej…
Zapachem deszczu
rozsieję wspomnienie
O mnie – istocie
mizernej i drobnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz