Opływa me
ciało czas wstążkami wody.
Pluskiem minut
koi wszystkie moje zmysły,
Pocałunkiem
wiatru dla lekkiej osłody
Gasi lęk, by
gwiazdy radości rozbłysły
Nade mną i
pode mną jak otchłań wieczności,
Nieskończoność
głębi, na wskroś przeszywająca,
Falą swej
bezkresnej nieograniczoności
Mnie niczym
liść w nieznane błogo unosząca.
Czas opływa me
ciało, odsłaniając duszę.
Opuszkiem
godzin rzeźbi swe ślady na twarzy.
Stoję
spokojna, cicha, zatopiona w głuszę…
Czekam
cierpliwie na to, co też się wydarzy.
Nie zaglądam
do lustra z tęsknotą za sobą,
A ciekawa
raczej, czy… wciąż tu jutro będę?
Wpatruję się w
swe oczy z rozmarzoną głową,
A jesień na
mych skroniach szron błękitny przędzie.
W tle gdzieś za
mną gramofon jeszcze nuci pieśni.
Zaczepia się z
potknięciem o przetarte płyty.
Przede mną
kosz dojrzałych, bordowych czereśni
I dwa świeżo
kupione, niewinne zeszyty.
Przykładam
więc stalówkę do kartki z natchnieniem,
Aby coś
zapisać zanim czas mnie rozsieje,
Lecz zastygam
na ustach z bezradnym westchnieniem.
Co tu pisać,
jak wokół tak wiele się dzieje?!
Moje życie
dmuchawcem pośród mnóstwa kwiatów
Zda się tylko
kropeczką jakiejś wypowiedzi,
Kroplą rosy
porannej na opuszkach płatków,
Albo liściem
pożółkłym, co niepewnie siedzi
Na bezwstydnej
gałęzi nagością rażącej,
Rozhuśtanej na
nitce złośliwego wiatru
I w rozpaczy
łez srebrnych bezdźwięcznie łkającej,
Jakby się
skarżyć nie chciała na swój los światu.
A czas… wciąż płynie
swym nurtem przemijania
I szumem wody oswaja
moją duszę.
Dryfuję w codzienność
świadoma rozstania.
Wiem, że kiedyś
odejść z tego świata muszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz