Moje myśli jak
ptaki spłoszone z mokradeł,
Co trzepotem
swych skrzydeł roztrzaskują ciszę,
Co wzbijają
się w przestrzeń hałaśliwym stadem,
Rozcinając
swym lotem grawitacji smycze.
Włosy tylko
pod wiatrem ich piór niczym wioseł
Falą zdają się
płynąć bezszelestnie, błogo
Jak łan zboża
zgarbiony pod brzemiennym kłosem
Nie muśnięty dłonią
i nie trącony nogą.
Moje myśli jak
ptaki rozsiane pod niebem,
Co wydają się ziarnem
w pęczniejących chmurach,
Okruchami, co karmią
moją duszę chlebem,
Atramentem, co
błyszczy spod wiecznego pióra.
Moje myśli jak
bukiet latawców w mej dłoni
Dryfujących w obłokach
pod rozpiętym żaglem,
Jak parasol, co
zawsze od smutku mnie chroni
I unosi nad ziemią
pompowany wiatrem.
Moje myśli ławicą
spłoszonego ptactwa
Suną z pluskiem
w błękitach oceanów życia
Pod bibułką powierzchni
wabione do światła
Zawieszone na słońca
bursztynowych niciach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz