Stanę na
krawędzi ziemi i… skoczę!
Z ogromnym
pluskiem wbiję się w błękity.
Duszę i ciało
w przezroczu zamoczę
Jak ptak, co
nurkuje głodem przebity.
Rozłożę
ramiona jakby do lotu,
Zamknę oczy i
skoczę w przepaść nieba
Bez
zamieszania, nie robiąc kłopotu.
Tak bardzo
wolności mi dziś potrzeba.
Chcę poczuć
wiatru usta na mej skórze
I jego dłonie
w rozwichrzonych włosach,
W jego
ramionach na wschodu purpurze
Pragnę się
budzić jak poranna rosa,
Co na
opuszkach traw drży z namiętności.
Pragnę jak
kielich zwrócony do światła
Spijać miodowy
nektar mej wolności,
By szczęścia
iskra we mnie nie wyblakła.
Skoczę!, bo
muszę zerwać wszystkie pęta,
Oczyścić ciało
z macek grawitacji.
Tu na tej
ziemi jakoby przeklęta
Snuję się,
błądzę jak dziadzię bez racji.
Nie mam tu
miejsca swego przeznaczenia.
Nic nie
znajduję, by siebie pocieszyć.
Wszystko się
zdaje kaprysem złudzenia,
Przyczyną
tego, aby ciągle grzeszyć.
Rzucę się w
przestrzeń bezdennej głębiny!
Spienione fale
niech pochłoną ciało.
Ślad mojej
duszy odcisną bursztyny.
Wiosło me kroki będzie zaznaczało.
Wolności
pragnę!,… tęsknię za wolnością.
Nich mnie
opływa jej oddech natchnienia,
Bo nawet
miłość nie jest już miłością,
Jeśli wciąż
żąda, rości polecenia,
A tu na ziemi pełno
takich sideł,
Wnyk, których zęby
pożerają dusze.
Tu niepodobna rozprostować
skrzydeł –
Z tego powodu z
każdym dniem się duszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz