mojemu synowi
Tyle się
wydarzyło i tyle już przeszło,
Zachodem
słońca stopiło się bezpowrotnie.
Czekam w oknie
życia, aby nowe wzeszło,
Czując się z
każdą chwilą,… godziną samotniej.
Nic już się
nie powtórzy, by nas pocieszyć,
Choćbyśmy
wskazówki cofnęli zegara.
Niczego się
nam nie uda cudem wskrzesić,
Choć
przeszłość we wspomnieniach przetrwać się stara.
Dotykam cię pamięcią
– malutkiego chłopca.
Spoglądam w twoje
oczy jak w tonie błękitu.
Przeglądam się
w twej twarzy jak w zwierciadle słońca
I tulę cię w ramionach
od świtu do świtu.
Wybacz, chyba za
mało, nędznie cię kochałam,
Chyba nie potrafiłam
obdarzyć cię szczęściem.
Tak wiele dla ciebie
pragnęłam, wiele chciałam,
A chyba nie umiałam
podzielić się sercem…
Wciąż mi się wydaje,
że mogłam zrobić więcej
I że mogłam się
bardziej w mym życiu postarać.
Dziś chowam twarz
w zmarszczone, pokrzywione ręce.
Mądrzejsza dzisiaj
jestem, lecz na to za stara,
By móc naprawić
błędy, które popełniłam,
Których w tamtym
okresie nie byłam świadoma.
Tak mocno cię kochałam,
lecz się pogubiłam
Życiem codziennym
strasznie, bezwzględnie miażdżona.
Dziś z popękanym
sercem na spróchniałych dłoniach
Przed tobą na kolana
padam uniżenie,
Z woalem pajęczyny
na spękanych skroniach,
Z bezradnym na
ust drżących wymownym milczeniem
I proszę wybacz
matce, co ci uczyniła,
Wybacz tę niezaradność
poranionej duszy,
Wybacz, że cię
rozczarowałam, że skrzywdziłam.
Przytul do piersi
swojej me jałowe uszy.
Powtarzasz mi z
uśmiechem: „kochana wariatko” –
Trzymając mnie
w swych męskich, dojrzałych ramionach –
„nie mogłaś i nie
możesz być wspanialszą matką”…
I wówczas żal z
przeszłości w moim sercu kona.
Choć… powracam
czasem do tego, co było.
Analizuję swe matczyne
potknięcia.
Wiem, że wiele
z pragnień mych się nie spełniło.
Może za mało miałam
w sobie zacięcia?
Jedno wiem na pewno,
że bardzo cię kocham,
Że jesteś mym największym
szczęściem na ziemi
I choć z takich
czy innych powodów szlocham
Nic mojej miłości
do ciebie nie zmieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz