Gdzie jesteś
ty, który liczyłeś stokrotki
Z papierosem w
dłoni na drewnianym progu?
Gdzie się
podział twój głos śpiewem gnany słodkim,
Kiedyś wracał
z pola w momencie zachodu?
Gdzie się
podział dźwięk skrzypiec, trącanych zaczepnie,
Zapach wiatru,
co oknem wpadał do mieszkania,
Szept o
wschodzie szarpany echem niepotrzebnie
I trzepoczące
na sznurach twoje ubrania?
Łany pod twą
kosą się rozstępowały,
Skowronek
skrzydłami rozpięty na niebie
Był w miejscu,
choć chmury z nurtem dryfowały,
I śpiewał
wyłącznie jakoby dla ciebie.
Podziwiałeś
łąki mieniące się kwiatami,
Jakbyś nic
piękniejszego nigdy nie doświadczał.
Nad głową
miałeś wianek tkany jaskółkami,
Który to pod błękitem
ósemki zataczał.
Gdzie jesteś, który
wieczorem przed swym domem
Stałeś z kubkiem
świeżo parzonej herbaty?
Modliłeś się szeptem
zdradzanym półtonem,
A wokół maciejką
pachniały rabaty.
Każdym łykiem zwilżałeś
rozmodlone usta,
Rozglądając się
bacznie dookoła siebie,
A kiedy ziemię
nocy okrywała chusta,
Liczyłeś gwiazdy
skrzące srebrzyście na niebie.
Gdzie jesteś me
wspomnienie tych chwil bezcennych?
Gdzie szukać twych
kroków zagubionych w czasie?
Wracasz jak marzenie
w godzinach bezsennych
I giniesz w ulicznym
zgiełku i hałasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz