wtorek, 20 kwietnia 2021

NIE JESTEM...

Nie jestem już tą samą kobietą, co byłam…

Kiedyś z ramionami pod niebem, niczym matka,

Która siebie innym poświecić potrafiła,

Nie zostawiając sobie szczęścia nawet skrawka.

 

Od zawsze żyłam w biegu oddechem bliźniego,

Okradana z czasu, z pasji i z odpoczynku,

Wpatrzona przede wszystkim w człowieka drugiego,

Obładowana cudzym ogromem sprawunków;

 

Wiecznie w pędzie, w pośpiechu, spóźniona na wszystko,

Wobec siebie zmęczona oraz zaniedbana,

Nad bliźnim pochylona, niczym nad kołyską,

I po łokcie innymi boleśnie styrana.

 

Tylu w trudzie pocieszyć ochoczo mnie chciało

Z uśmiechami na ustach, plujących trucizną,

Kielichami z mosiądzu wzgardą częstowało –

Dziś się każdy na duszy mej odznaczył blizną…

 

Już nie jestem tą samą kobietą, co byłam…

Dziś przetarłam twarz dłonią naznaczoną pracą,

Palcem szorstkim powieki przetarłam, zbudziłam

I poznałam, co ludzie tak naprawdę znaczą.

 

Wielu w twarz mi napluło drwiną i szyderstwem,

Za plecami imieniem mym podle szastając,

A nieliczni mnie w drodze podpierali męstwem,

Dobrym słowem wspierając, mądrym pouczając.

 

Wielu we mnie widziało dla swych stóp podnóżek,’

Starą szmatę do butów, gałgana na dziury,

A nieliczni służyli, jak i ja im służę,

Sprawiając, że trud wszelki nie był mi ponury.

 

Kiedy zatem stanęłam, żądając szacunku,

Wyznaczając granicę mojej prywatności,

Niczym hieny na strzępach mego wizerunku

Nie mieli i nie mają odruchów litości.

 

Dziś porzucam tych ludzi skażonych podłością,

Egoizmem przeżartych aż do szpiku kości.

Jeśli iść, nawet w bólu, to iść z przyjemnością

Obok tych, którzy mają choć cień wrażliwości.

 

Jeśli robić cokolwiek, to by dobro tworzyć,

W ludzkich sercach rozpalać płomienie miłości,

Pychę deptać bezwzględnie, by nie mogła ożyć

I na dusze zarzucić sideł swej wrogości.

 

Nie jestem już tą samą kobietą, co byłam…

Dziś wybieram, co słuszne, owoc zwiastujące,

Zastanawiam się nad tym, co i jak zrobiłam?,

Zanim na nieboskłonie pojawi się słońce.

 

Mówią o mnie przeróżnie i niech tak zostanie.

Nie dbam o to świadoma, że złością się dławią

Ci, którzy w moim życiu czynią zamieszanie

I którzy bez skrupułów morały mi prawią.

 

Dziś nie jestem już wróżką od spełniania marzeń,

Więc nie wolę człowieka, lecz Boga chcę spełniać

I choć w splocie przedziwnych, niekorzystnych zdarzeń

Przed Bogiem, nie człowiekiem!, będę zawsze klękać.

 

To, że jestem ułomna, chroma i w potrzebie

Wiem i po nitce wiedzy do kłębka dochodzę –

Wyciągam dłoń do Tego, co patrzy na Niebie,

Czy śladami Jego stóp po mych drogach chodzę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz