środa, 21 kwietnia 2021

NA WALIZKACH

Cisza…

Dźwięk filiżanki stawianej na spodku –

Szkła tłuczonego na drobne kawałki…

W nim, jakby struna zerwana w środku…

Łzy roztrzaskane o brzeg umywalki.

Westchnienie, które zda się sztormem gnane,

Wypowiedź myśli w połowie urywa…

Wszystko jest wokół niedopowiedziane,

A zegar temu złośliwie przygrywa.

Cisza…

Obcasy rozproszone na parkiecie,

Które się w drodze zgubiły donikąd.

Szelest kartki – kierunek na bilecie…

Świadomość, że trzeba gdzieś przecież wysiąść

I trzask walizek na guzik dopiętych,

Zgrzyt zawiasów drzwi na klucz zamykanych

I odgłos kroków stawianych od pięty,

I szept schodów za siebie odpychanych.

Gwizd!…

Pajęczyna peronów oraz torów.

Łoskot kół biciem spłoszonego serca

Podlicza moje życie według wzoru

Elektrokardiografii – taśmą wiersza…

Fala głów w kapeluszach, czapkach, włosach.

Straszny ścisk pośpiechu i nerwowości.

Na dworcu czekam, lecz całkiem bosa

W płaszczu na ramionach mej prywatności.

Gwizd!...

Walizki trzymam w zawiązanych rękach –

W nich wspomnienia, pamiątki, krocie kartek.

Stoję i czekam w dziurawych skarpetkach.

Czy poświęcenie będzie grzechu warte?

Przede mną wagon losowo wybrany

I przedział, w którym jestem niewidoczna.

Stukot kół i tor za mymi plecami.

Siedzę z czołem przyrośniętym do okna. 

Za mną…

Wszystko, cokolwiek mi się przydarzyło,

Szturchnęło niczym pieszy na chodniku,

Cokolwiek taką że mnie uczyniło –

Kobietą prostą z groszem w portfeliku.

Wszystko, cokolwiek powinno się zdarzyć,

A co przenigdy mi się nie trafiło,

O czym wciąż mogę sobie tylko marzyć,

By się przed śmiercią chociaż mi ziściło. 

Za mną…

Wszyscy, z którymi kiedyś blisko byłam,

Z którymi wcale nie było po drodze,

Których pokochałam czy polubiłam

I którzy mi byli kulą przy nodze.

Wszyscy, którzy mnie czegoś nauczyli,

Pozwolili w sobie widzieć człowieka

I którzy mnie tylko okaleczyli,

Na których dusza moja już nie czeka. 

Przede mną…

Nieznane miejsca, niepoznani ludzie.

Nadzieja na lepsze jutro od wczoraj.

Szczyty zdobywane w pocie i w trudzie,

I – daj Boże – mojej pracy urodzaj.

Nowe plany i cele, i wiatr w żaglach,

Nurt rzeki i spokojność oceanów,

Odkrywana na nowo o mnie prawda

I godziny w bukietach tulipanów.

Przede mną... 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz