poniedziałek, 20 października 2025

ZAPADAM W SEN

Otwieram oczy na świat szeroko,

Będąc zeń ciszą duszy wyssana.

Patrzę na życie jakby przez okno...

Przez innym wymiar bytu wołana.


Czas we mnie wsiąka jak w gąbkę woda...

Nawilża ciało i zeń skapuje.

Godzin, co gasną, już mi nie szkoda,

Choć każda z sekund ich mi smakuje.


Jak soczewkami wręcz mikroskopu

Źrenice chłoną codzienność, która

Wiecznie spóźniona w pędzie galopu

Zda się naiwnie płytka, ponura.


Słowa wirują wokół mej głowy

Niczym planety i galaktyki -

Wszechświat mnie całą połknąć gotowy...

Lecz nie są w stanie zbudzić mnie niczym.


Brzmią jak kamienie chlupiące w studni,

Echo, co dławi się własnym głosem...

W przestrzeni falą membrany dudni

Powietrze, co się pręży przed ciosem


Plusków i szumów artykulacji,

W jaką wsłuchuję się, lecz spokojnie

Jakby sens owych dźwięcznych wariacji

Przemawiał do mnie wręcz nieudolnie.


Komu to dzisiaj bywa potrzebne?!

Ludzie się pławią we własnym świetle.

Świat omotany w histerii biegnie

Niczym szaleniec płonący w piekle.


Nie mam ochoty go upominać,

Krzycząc, że przepaść ma pod nogami.

Może mnie kiedyś będzie obwiniać

I kamienować zły wyrzutami,


Lecz teraz to się wcale nie liczy.

Dryfuję obok jak w szklanej kuli,

Gdy tłum trzymany na krótkiej smyczy

Ogon tchórzliwie przed cieniem kuli,


I nie odczuwam żalu czy lęku.

Patrzę i milczę, myśli kartkując.

Wiatr niczym motyl na moim ręku

Usiadł i, skrzydła tuląc, prostując,


Utwierdza tylko mnie w bezczynności,

Abym spokoju nie utraciła.

Panika obca jest mej litości.

Złośliwość ludzka ją wypaliła.


Patrzę, w bezruchu stygnąc przy szybie,

Na życie, które jak łódź dziurawa

Ledwo na morzu losu się gibie,

Gdy z wszech stron sztormu ciągnie obława.


Czekam na zachód słońca, co które

Zda się zmęczone swą główną rolą.

Chmury się ciągną kłębów swych sznurem

Jak przygnębione cudzą niedolą.


Wracam do łóżka dość zniechęcona

Patrzeniem na to, co mnie otacza.

Opuszczam niczym Syzyf ramiona,

Kiedy po zboczu kamień się stacza,


I macham ręką - nic się nie stało.

Przerywam na szczyt głazu wtaczanie.

Bez względu na to, co by się działo,

Zapadam miękko w snu kołysanie...

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz