środa, 22 października 2025

JESZCZE NIE ŚWITA

Uśpione niebo w kwiatach bawełny

Porozczesanych jakby w pośpiechu

Wisi nade mną a ruch bezsenny

Jakby puch w kłębach wyciskał z miechu


Rozciąga szczotką swych drogowskazów

Kosmyki bieli w szarym kolorze,

Czerń granatową raz koło razu

Zdobiąc pasmami o płowym wzorze


Chmur, w których drzemie rozkosznie niebo,

Świtu za progiem nie dostrzegając,

A przysłuchując się ciszy śpiewom,

W ów chmur hamaku wciąż się huśtając


Jakby się słońce opóźnić miało

Albo w ogóle się nie pojawić.

Latarń się światłem wszem rozpadało.

W strugach się złotych przyszło mi pławić,


Przez co ćmy w kroki się me wplątują

Jakby do tańca mnie zapraszały.

Cienie konduktem wokół się snują,

W których jasności aż pociemniały,


Spod powiek latarń się wychylając

Miodową strużką aury na ziemię

A w różne strony się rozpływając,

Nierównomierne tworząc promienie,


Zdają się wsiąkać w ciemność bezkresną,

Bowiem znikają nią rozrzedzone...

Noc się wydaje przez to stateczną.

Jej wdzięki nie są wszak narażone


Na dzień, co (chyba?) już się rozpoczął,

Jako zegary wszem sugerują,

Chociaż się stopił leniwie z nocą,

Przez co ciemnice wciąż spacerują


I mnie mijają w drodze donikąd,

Gdzie się wybrałam o wczesnej porze.

Zniknął bez wieści wschodu horyzont,

Więc się z pieleszy wyrwać nie może


Słońce, którego nie zapowiada

Niebo w głębokim śnie pogrążone,

Które na później, widzę, odkłada

Dnia przebudzenie bardzo spóźnione.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz