poniedziałek, 27 października 2025

DLA TUŁACZA

Wsunę w bezszelest kroków rozproszenie,

Szpalerem idąc drzew w koronach palców

Powykrzywianych przez w bólu milczenie

Będące szeptem błagań na różańcu


Kropel, co deszczem z gałęzi spadają,

Gdy wiatr w konarach szarpie się i plącze,

W kałużach pluszcząc, o ziemię stukając,

Co śladów pieczęć z błotem ścieżek wiąże,


Mimo że niebo w woalce żałobnej

Łez już nie roni - oczy wypłakało,

Choć posępnością do wdowy podobne

Zda się, że będzie jeszcze rozpaczało


Z powodu straty nieodżałowanej,

Której przeboleć już nie będzie w stanie.

W tej ceremonii niemocą rozchwianej

Na własnej skórze poczuję konanie,


Uświadamiając sobie raz kolejny,

Że tak niewiele jeszcze mi zostało...

Być może jeden tylko dzień półsenny -

Okruch zaledwie, co nakarmi ciało,


Pozostawiając je wciąż głodującym

Na krawężniku z kubkiem plastykowym

O grosz chociażby pustym dnem żebrzącym,

Miedziaków dźwiękiem dziękować gotowym.


Z włosów mych sfruną myśli stadem liści,

Które wirować będą falbanami,

Kiedy szelestem przemówią psalmiści

Klęczących cieni pod drzew korzeniami...


A kiedy wyssie chłód szpik z moich kości,

Krew zatrzymując sinym zabarwieniem

Ust, co bez zbędnych, fałszywych czułości

Przegonią ze mnie warg swych rozchyleniem


Słowa niosące w ramionach emocje

Niczym bukiety suszonego ziela,

Niepokój uczuć opadnie... odpocznie,

Skronią wrastając w zagłówek fotela,


Bym źrenicami zawisła bezruchem

Jak pajęczyna wilgocią zroszona,

Podtrzymywana przez źdźbła trawy kruche,

Która butwieje pod nią pochylona;


Bym wzrokiem weszła w mgły siwe opary,

Czekając na coś nieprzewidzianego...

Październik blednie i robi się szary

Jakoby lico człowieka zmarłego...


Stopę za stopą pociągnę sznurówką,

Obcasem z drogi ciszę rozpryskując,

Która się zdaje spragnioną stalówką

Skrobać po kartce, krzyk swój zapisując,


I się odwrócę, by zerknąć przez ramię

By bez powodu (chyba... odruchowo?)

Wiedzieć, ileż to po mnie pozostanie,

A później zniknę z podniesioną głową...


I tylko drzewa, palce zaciskając

Na szacie nieba, co o nie zahacza,

Będą mnie wzywać, o litość błagając

Stwórcę dla tego, jakim ja, tułacza.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz