Stoi poeta jak ktoś z ulotkami
W tłumie na niego nawet niepatrzących.
Ściera się z ciszą i z ignorantami,
Z sztormem niewiele albo nic widzących.
Czasem przechodzień jakiś się zatrzyma.
Wtedy poeta doń przemawia szeptem,
Płacząc jakoby dręcząca go wina
Wypominała, że się para wierszem.
Niekiedy ktoś go w ramiona przygarnie,
By łzy roniła z nim pokrewna dusza -
Łaska wdzięczności na poetę spadnie,
Co go wyciska z emocji, bo wzrusza,
A wtedy wznosi się niczym latawiec
Do ptaków w locie potężnych podobny,
Po czym opada jakoby dmuchawiec
Do rozsiewania myśli w słowach skłonny.
Częściej się jednak przytrafia poecie
Stada wron spłoszyć, co go zakrakują.
Snuje się w butach zniszczonych po świecie,
W płaszczu, z którego dziury wyskubują
Wiatry złowrogie, co go przepędzają
Świszczącym batem jakoby Łazarza.
Złośliwe echa drwiną przedrzeźniają,
Więc uśmiech w drodze rzadko mu się zdarza.
Jedynie woda, pluszcząc, go rozumie
I towarzyszy jego krokom, chlupiąc.
Liść szeleszczący rozmawiać z nim umie.
Drzewa potrafią karku nad nim ugiąć.
Gwiazd dzikich roje ciągną się jak trenem
Za recytacją pióra w jego dłoni.
Księżyc srebrzystym pokłada się cieniem
I za poetą jak pies wierny goni.
Słońce się wznosi nad poety głową,
Gdy ten już czeka, świtu wypatrując,
Później zachodzi nim ostatnie słowo
Z ust jego skapnie, strofy zapisując.
Samotność ramię w ramię z nim podąża
W nieznane nawet wróżbitom kierunki.
Zaduma często go sobą obciąża,
Szarpiąc poetę za nostalgii sznurki,
W której się sidłach mota z samym sobą,
Cierpiąc z powodu marzeń w bezsenności.
Nikt nie wie jaką jestże on osobą,
A mu poetą bycia pozazdrości.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz