Jutro, moje
jutro czy jeszcze się wydarzysz?
Czy jeszcze
mnie odwiedzisz u progu nadziei?
Tak wiele mi
się ciągle z apetytem marzy
I gwiazdami na
niebie tak pięknie się mieni.
Nie wiem
nadal, czy zdołam dłonią dotknąć ciebie?
Czy podniosę
powieki, by twe ujrzeć oczy?
Błądzisz wciąż
tajemnicze po bezdomnym świecie.
We wskazówkach
zegara słyszę jak gdzieś kroczysz.
Wpadnij proszę
na kawę porankiem parzoną,
Aby chwilę
odpocząć zanim ruszysz w drogę,
Zanim słońcem
osuszysz czuprynę zroszoną,
Butem ciągłej
wędrówki przyozdobisz nogę.
Nie wiem kiedy
się jeszcze ponownie spotkamy,
Kiedy znowu
nam przyjdzie dwa słowa zamienić.
W pełnym życia
galopie ślepo się zderzamy
W czasu obcej
i chłodnej, bezdennej przestrzeni.
Wiecznie
jestem niepewna, czy zdążysz wpaść do mnie,
Czy zastukasz
świtaniem w me drzemiące okna?
W niepewności
tej wzrastam jakby nieprzytomnie.
Moja ścieżka
do ciebie wcale nie jest prosta.
Gdybyś chociaż
mi dzisiaj znać po prostu dało,
Że po
wschodzie zaczepisz o moje mieszkanie,
Pewnie nic okropnego
by ci się nie stało…
Umiliłobyś
tylko to moje czekanie,
A tak wstaję
bezradna i niepewna ciebie,
Obdarzona kredytem
na dzień już obecny.
Wypatruję twych
śladów na milczącym niebie,
Choć wiem, że dla mnie jesteś zjawiskiem sekretnym.
Jutro, moje jutro
czy jeszcze cię zobaczę,
Czy poczuję twe
ciepło na mych ustach, dłoni?
Cieszę się dniem
dzisiejszym i za tobą płaczę,
Bo kruchość mego
życia bezczelnie mnie goni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz