czwartek, 21 listopada 2019

ME RAMIONA...


Me ramiona niczym kokon dla pociechy
Były zawsze dla kochanych ukojeniem.
Konfesjonał moich ramion wszelkie grzechy
Zbierał w zamian ból łagodząc umocnieniem.

Me ramiona z koszem zadań, obowiązków,
Chustą z wełny otulone przed jesienią
Są kołyską dla zmartwionych od początku –
W nich matczyne dłonie piersi pod skroń ścielą.

Me ramiona niczym tarcza nad rodziną,
W którą strzały niepowodzeń się wbijają,
Niczym skrzydła z piór rozpiętych peleryną
Miłość, troskę, poświęcenie roztaczają.

Me ramiona ciężką pracą obarczone,
Bólem ścięte i o krzesło sztywno wsparte,
A nad dzieckiem mimo wszystko pochylone
I ochronnie baldachimem rozpostarte.

Me ramiona nad stolnicą, oparami,
Nad grządkami do obłoków przyklejone,
Obciążone sprawunkami, zakupami
I ku ziemi ciężarami wydłużone.

Me ramiona z koronkami sukni ślubnej
Niczym wazon dla bukietów i miłości,
Albo z książką w chwili lekkiej, lecz niepróżnej
Wciąż otwarte i zachłanne serdeczności.

Dziś schylone są ku sobie niczym dłonie,
Co modlitwą się zrastają w pokorności.
Na nich trudy, co dźwigają w polu konie,
Krzyż niesiony w zamyśleniu i cichości.

Me ramiona pomarszczone i zwiędnięte
Niczym liście zawinięte w suchy rulon
Świat kołyszą codziennością wciąż przejęte
I do serca obciążonych z troską tulą,

A oparte o sztachety wciąż czekają
Z utęsknieniem na dłoń, która je pocieszy.
W ogrodzenie samotnością swą wrastają
Mimo, że wiatr z każdym rokiem jest chłodniejszy.

Me ramiona ułożone na poduszce,
Jak podstawka dla różańca wokół palców,
Bólem trzeszczą choć niewiele się poruszę
Przygarbione pod naciskiem swego czasu.

Już ich nigdy nie napręży młodość rześka,
Nigdy w tańcu nie obrócą się swobodnie.
Zapomnienie w cieniu życia na nie czeka…
Moja dusza w nich dryfuje, od łez moknie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz