wtorek, 3 grudnia 2019

KIMŻE...


Kimże ja jestem Panie jeśli nie motylem,
Którego trzymasz w dłoniach, by czuł się bezpiecznie,
Jeżeli nie mizernym na sandałach pyłem?!...
Ty mnie udoskonalasz i dajesz żyć wiecznie.

Kimże ja jestem Panie jeśli nie grzesznikiem,
Któremu iść przy Tobie często niewygodnie?...
A Ty mnie mimo wszystko dajesz być świecznikiem,
Rozpalając Swym Sercem jakoby pochodnię.

Kimże ja jestem Panie jeżeli nie cierniem,
Który się w skroń Twą wbija, myśli niepokoi,
Jeśli nie biczem, który tnie skórę bezczelnie
I Twoją Krwią Najdroższą żądze złości poi?!

Kimże ja jestem Panie jeśli nie strapieniem,
Co Cię zadręcza stanem bólu bezsenności?!
Kimże jestem jeżeli nie w ręku kamieniem,
Którym tłum chciał połamać Twe Najświętsze kości?!

Kimże ja jestem Panie jeżeli nie krzyżem –
Jednym z wielu drzazg, które na ramionach dźwigasz,
Jeśli nie (jednym z wielu) nienawistnym Żydem,
Któremu Swą Miłością codzienność obrzydzasz

I który się domaga jak hiena Krwi Twojej,
Zwalniając Barabasza łaską tolerancji?!...
Każdego dnia łzy Twoje lekkomyślnie trwonię
Jakoby liście w wróżbach zerwanej akacji.

Kimże ja jestem Panie jeśli nie Judaszem,
Który Ciebie przyjmuje z intencją nieczystą?!...
Świat widzi tę obłudę i nad ludźmi płacze,
Bo pycha dusze zwodzi w głębinę ognistą.

Kimże ja jestem Panie jeżeli nie gwoździem,
Który Twe dłonie, stopy przebija z lekkością?!...
A Ty pomimo wszystko wołasz do mnie: „Chodźże”,
Rozkładając ramiona troskliwą Miłością.

Kimże ja jestem Panie i czym zasłużyłam,
Że całujesz mą głowę – robaczywe jabłko,
Że całujesz me ręce, którymi Cię biłam,
Że całujesz me usta, co bluźniły gładko?!

Kimże ja jestem Panie i co uczyniłam,
Że mi moją nienawiść Miłością odpłacasz,
Że choć katem dla Ciebie jestem, jak i byłam,
Ty się do mnie jak Ojciec do pociechy zwracasz?!

Kimże jestem i czemu pięknym za nadobne
Złym mi nie wynagradzasz, a koisz, pocieszasz,
I do czego to wszystko wszak bywa podobne,
Że cokolwiek nie zrobię, za mną tęsknisz, czekasz?!...

Wstyd mi Panie, że Ciebie tak bardzo zraniłam,
Że przeze mnie wciąż cierpisz, w krwawym pocie szlochasz.
Na Ofiarę Miłości Twej nie zasłużyłam,
A Ty pomimo wszystko tak bardzo mnie kochasz.

Wdzięczność czuję ogromną wszak z Twojej wierności
I wzruszeniem ma dusza napełnia się cała.
Chciałabym mieć Twą zdolność Panie do Miłości,
Abym siebie i innych tak jak Ty kochała.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz