czwartek, 2 stycznia 2020

NA PODDASZU...


Na poddaszu z kubkiem tego, co najlepsze,
Przesiaduję w towarzystwie samotności
Pośród rzeczy, co porwały moje serce,
Fotografii i pamiątek mej przeszłości.

Wokół cisza o zapachu starych belek,
Aromacie kurzu, szarej pajęczyny.
Pod sufitem na niteczkach płowych szelek
Wiszą czasem poniszczone arlekiny,

A pod ścianą się zatrzymał koń drewniany,
Kopytami do bieguna przytwierdzony,
Obok kufer zabawkami jest wypchany,
Za nim obraz ciężką ramą oprawiony,

Z prawej strony toaletka z szufladami,
Z szarym lustrem, w którym mgła się rozmazała,
Na niej listy przewiązane wstążeczkami
I szkatułka, co korale połykała…

Tyle wspomnień wokół wszystko przywołuje.
Tyle wzruszeń we mnie budzi niespodzianie.
Z kopert listy wyjmowane odczytuję,
Odczuwając w moim sercu przywiązanie

Do każdego słowa, które znów odkrywam,
Lecz na nowo, jakby z większą dojrzałością…
To, co było, już inaczej dziś przeżywam –
Dziś nazywam to kochaniem, nie miłością.

Siadam z kubkiem na fotelu wiklinowym,
Przyglądając się przez okno gwiazdom w srebrze.
Już nie jesteś dla mnie światem kolorowym,
Lecz innego moja dusza widzieć nie chce.

To, co było, jest zapisem mojej treści,
Nie wymienię więc niczego na coś nowe.
Choć nie zawsze się układa, jak chcę szczęści
I choć życie bywa bardziej niż surowe

Pozostanę przy tym wszystkim, co minęło,
I zachowam to, co dla mnie jest istotne.
Na poddaszu mam to wszystko, co zaczęło
Być z mym wiekiem coraz bardziej niż rozsądne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz