Nie wszystko jeszcze stracone.
Rozbity dzban jakoś skleję.
To, co weń było włożone
Zbiorę, przez palce przesieję.
Zostawię w nim, co istotne.
Reszty pozbędę się całkiem
I wezmę w ręce wilgotne
Kawałek spięty z kawałkiem.
Postawię go za zasłonką
By mnie nie ranił widokiem,
Ozdobię kwitnącą łąką.
Pęknięcia przysłonię trochę.
Postaram się nań nie zwracać
Nawet najmniejszej uwagi.
Czy zacznie to się opłacać?
Sprawa państwowej to wagi,
Gdyż przeszłość ma wpływ ogromny
Na to, kim staje się człowiek,
Więc dzban sklejony i skromny
Szczerze o wszystkim opowie,
Zdradzi kim że jest właściciel,
Ile poranień ma w duszy.
To żaden jest donosiciel!
Po prostu czujne ma uszy
I choć skorupę glinianą,
To chłonną życia jak wody.
Ów dzban ma formę tę samą,
Rysy podobnej urody,
Co człowiek, który gromadzi
Historii skarby w swym sercu,
Jest i nikomu nie wadzi,
Niekiedy zakwita w szczęściu
Albo trącony przypadkiem
Się na kawałki rozleci,
A zszyty jak skrawek z skrawkiem
Znowu latawcem w świat leci...
Tak stoi na parapecie
I mój dzban pełen dorobku,
Który jakoby w skarpecie
Trzyma mą przeszłość w środku.
Sięgam po niego czasami,
Aby zaczerpnąć choć łyka,
Kiedy się bawi włosami
Myśl, co mi błędy wytyka.
I choć spękany jest strasznie,
Niechlujnie z drobin składany,
Bukiet w nim trzymam, co właśnie
Więdnie z mych lat układany.
Na pewno go nie wyrzucę.
Do kwiatów wczoraj zebranych
Dzisiaj zerwane dorzucę
Z wiatrem przy drodze rozsianych.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz