z
koroną-wirusem
Chciało
się małżeństwo ze sobą pokochać.
Chęci
są ogromne, lecz natura płocha,
Bo
w mediach zadrżała wieść ta groźna właśnie
O
COVID – zabójcy z cyfrą dziewiętnaście,
Który
się przemieszcza drogą kropelkową,
Więc
kochać się można, lecz!, nie z tępą głową.
Siedzą
więc oboje, myśli przeczesują.
Jak
tu do się podejść? – strategię szykują.
Metr
od siebie trzeba być dla bezpieczeństwa. –
Prawią
zewsząd głosy strachu jak szaleństwa –
Nie
wolno do siebie twarzą w twarz przemawiać,
Ani
się dotykać czy dłoni podawać.
Zabezpieczyć
trzeba maseczką otwory
Ust,
nosa, by nie być przez przypadek chorym.
Ręce
myć należy z przesadną dbałością,
A
ludzi traktować wręcz z powściągliwością,
Na
wodzy trzymając empatii zapędy,
Powstrzymać
wszelakie potrzeby, popędy.
W
takiej sytuacji trudno kombinować,
By
ze sobą w łóżku małżeńskim figlować.
Józek
zerka kątem na Hanię spragniony
Do
granic obłędu żądzą rozpalony.
Hania
nożynami przeplata jak w tańcu,
Splatając
palcami pacierz na różańcu.
Józek
zimną wodą poi głodne zmysły
I
gasi fantazje, co do głowy przyszły.
Hania
w kuchni ciało działaniem zajmuje,
Więc
piecze i smaży, przyprawia, gotuje,
Generalnie
sprząta wszystkie zakamarki,
Rozkręcając
nawet zegary, zegarki,
Jakby
chciała czas tym spowolnić?,.. przyspieszyć?...
A
na pewno czymś się zająć i pocieszyć.
Media
głoszą srogo: „Aborcja wskazana!”,
A
chuć w Józku, Hani wciąż bucha rozgrzana,
Bo
do serca sobie wzięli obostrzenia
I
stosują wszystkie w domu zalecenia,
Mijając
się niczym obcy sobie ludzie.
Przeszedł
maj i kwiecień, przejdzie pewnie grudzień,
A
Józek i Hania jakby w separacji
Wciąż
się doszukują w obostrzeniach racji.
Dzień
za dniem im mija w smutku samotności.
Józek
dźwiga popęd, aż mu trzeszczą kości.
Hania
już usycha niczym kwiat bez wody.
Oj!,
było inaczej, gdy człowiek był młody.
Teraz
się za bardzo boi i rozważa
I
na wszystko wokół przesadnie uważa.
Jaki
z tego wniosek płynie moi Mili?,
Żebyście
radości swej nie przegapili.
Lepiej
życie krótkie mieć, ale szczęśliwe
Niż
nudne i smutne, i wiecznie lękliwe.
Każdy
dzień traktować też z takim rozsądkiem,
By
żyć niebanalnie, lecz z Bożym porządkiem,
Potrzeb
wówczas naszych rodzi się spełnienie,
I
spokojne bywa beztroskie sumienie.
Nie
dajmy więc COVID zniszczyć w nas wesela.
Jak
z życia, nie z szczęścia!, nas wirus odziera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz