Puchem
kwiatu drzew gałęzie się przyozdabiały,
Gdy
kobiety tynk gliniany domów wybielały
Wapnem,
którym ściany wewnątrz również odświeżały
A
na płotach pościel z łóżek rzędem wywieszały.
Okna
myły do przezrocza aż śnieżność firanek
Biły
w oczy niczym z koron haftowany wianek.
Na
fajerach gary z pokryw wzdychały bigosem,
A
jajeczka zieleniały pod zbóż świeżym włosem.
Pod
sufitem w spiżarenkach wisiały wędliny.
W
dzbanach wodę piły hojnie świeże borowiny.
Stoły
pełne były babek drożdżowych z rodzynkiem,
Mięso
w piecu rumieniało majerankiem, kminkiem;
A
na drodze przy bajorach wiosennych roztopów
Pełno
dzieci się bawiło bez zwad i kłopotów.
Gęsi
obok się kąpały, pióra wyczesując
I
gęganiem dokuczliwym dzieci przekrzykując.
W
progach przestrzeń doprawiona rzeżuchą pęczniała,
Chlebem
z pieca świeżo wziętym rozkosznie pachniała…
Na
kredensie bazie w rządku z polnymi ziołami
Zaplatane
były również z suchymi kwiatami
Na
kształt palmy, co w niedzielę będzie poświęcona
I
Pańskiemu Zmartwychwstaniu symbolem znaczona.
Wszystko
wokół się darzyło Świąt tych Wielkanocnych
W
dobrodziejstwa i radości niezwykle owocnych.
Wieczór
pachniał kroplą rosy, poszwą krochmaloną,
Płomieniami,
co buchały kuchnią rozpaloną.
Za
oknami stokrotkami mieniły się łąki,
Jakby
gwiazdą rozświetlone śnieżnobiałe pąki.
Trudno
dzieciom było zasnąć w spokoju bez marzeń,
Kiedy
wokół się kłębiło od świętych zdarzeń.
Wieś
w szacunku do tej Nocy Wielkiej się budziła
I
dlatego proste rzeczy z wdzięcznością czyniła.
Gdzież
podziała się tradycja tej wsi bogobojnej,
Wobec
Boga i człowieka niezwykle pokornej?
Tęskni
bowiem dusza za tym, co w niej było święte,
Ale
dzisiaj dla potomnych wstydliwie przeklęte.
O!,
Wąsoszu pod sosnami ukrytym przed światem
Również
w ciebie się zakradły pragnienia pstrokate.
Rażą
pustką drogi, domy płoną samotnością,
A
wspomnienie na podwórka zagląda z przykrością.
Chciałoby
się biel tych domów zobaczyć w zieleni
I
bajora po roztopach w kałużach promieni,
I
usłyszeć radość dzieci zlaną z gęsim krzykiem,
Poczuć
przestrzeń, która kusi chrupkim podpłomykiem.
Chciałoby
się usiąść wspólnie przy świątecznym stole
I
zobaczyć za oknami zbożem drążące pole,
Poczuć
w barszczu na kiełbasie czosnkowość zakwasu,
I
powrócić do tych prostych, ale pięknych czasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz