środa, 14 listopada 2018

AUKCJA

Mam wrażenie, że nic nie ma, nic się nie liczy.
Wszystko wokół przestało mieć jakieś znaczenie.
Tłumy znużonych ludzi suną po ulicy.
Przerażające bije z ich twarzy zmęczenie.

W szufladkach marnej doby czy spraw osobistych
Czekają pod kominkiem na znak wybawienia.
Kolor ich skóry martwy i niemal przejrzysty
Odsłania nagą duszę w stanie przygnębienia.

Nie cieszy już plusk wody czy szelest listowia.
Nie wabi zapach kwiatów doprawiany miodem.
Nie ważne czy się słońce wznosi, czy też chowa…
Człowiek siedzi skurczony, trzyma w dłoniach głowę

I oczy wypatruje, gdyż tęskni potwornie,
Lecz nie umie określić za kim, albo za czym?
Niby ma własny kąt, a czuje się bezdomnie.
Nie potrafi odgadnąć, czy cokolwiek znaczy?

Wkręcony w wir nakazów niczym śruba w tarczę
Rdzewieje z każdą chwilą niemal bezpowrotnie.
Chłostany społeczeństwem niczym drzewa wiatrem
Dźwiga swój ciężar życia i od trudów moknie.

Na dłoń niekiedy skapnie mu monety kropla,
Lecz hiena zobowiązań odgryza mu rękę,
Więc zjawiskiem przez wiosnę odkrytego sopla
Można stwierdzić, że szczęście ma człowiek niewielkie.

Poniżony, wzgardzony chowa się w ukryciu,
By go świat nie zobaczył w tak okropnym stanie.
Nieustannie rozmyśla o codziennym życiu…
W piersi szarpie mu serce zrozpaczone łkanie.

Ciągle w górę jak Syzyf z kamieniem u szyi
Ciągnie ciało, co buntem odmawia współpracy,
Czuje duszę, co w bólu się kuli i chyli,
Pędząc żywot na ziemi nędzny i żebraczy.

Taśmę jednak obraca korbka znieczulicy,
Przesuwając szeregi ludzi – eksponatów
Na betonowym jęzorze wśród kamienicy
Niczym łańcuchy stworzeń wyrwanych z zaświatów

I młoteczkiem uderza, przebijając cenę
Poświęceń, wyrzeczeń i niewolniczej pracy.
Cały proces pogłębia zaszczute milczenie
Mózgów rozszarpywanych pazurami praczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz