Jeszcze
popołudnie snuje się na dworze,
A już wieczór
zagląda w szklane źrenice
I – zdaje się
– doczekać się już nie może,
Kiedy rozłoży
w fotelu liściastą spódnicę.
Twarz do okna
przykleja deszczem zroszoną
I gałęzią puka
w drżące okiennice,
Czekając
cierpliwie z głową opuszczoną
I nadzieją, że
go gościną u siebie zaszczycę.
Zapachniało w domu
cynamonu nutką
I szelestem refleksji
westchnęła cisza,
Czas wspomnień
się sączył, jak wino, wolniutko
I światłocieniem
ożyła wyświetlana klisza…
Jeszcze wieczór
nie zmrużył powiek zmęczonych,
A już noc się topi
w latarni strumieniach…
Wciąż widzę w przeszłości
konturach zamglonych,
Jak moja twarz
bezpowrotnie z każdym dniem się zmienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz