piątek, 7 lutego 2020

ZAŚLUBINY


Wierniejsza jesteś ty mi od cienia.
Od chwili poczęcia bez wytchnienia
Zawsze i wszędzie mi towarzyszysz,
Niczym nie mącąc codziennej ciszy.

Niesiesz mnie w dłoniach jakoby matka,
Jak pył w kielichu z opłatków kwiatka,
Jak świecę, której płomień maleje,
Gdy wiatr złośliwie ze wszech stron wieje.

Spoglądasz na mnie wzrokiem rodzica,
Który się dzieckiem swoim zachwyca.
Poisz mnie piersią czasu żywego
I dziko ciągniesz w głąb nieznanego.

Palcami włosów moich dotykasz,
Więc skronie błyszczą w srebrnych promykach.
W źrenicach moich gasisz spojrzenie
I z ust wykradasz każde westchnienie,

I ramionami ciało oplatasz
Jakbyś nie miała innego świata
Poza mną w ludzkiej, zwykłej postaci,
Która wszak niczym cię nie wzbogaci.

Widzę cię w lustrze kropelek wody –
W każdej sekundzie innej urody.
Czuję na skórze twoje istnienie
I słyszę obok słów twych milczenie.

Nastąpi kiedyś dzień mych zaślubin…
Kroki me niby kwitnący łubin
Gdzieś się rozsieją w czasoprzestrzeni
W kolorze bieli, złota, czerwieni,

A ty me oczy zamkniesz woalem
I usta zwiążesz wstążką z koralem,
I pocałunkiem wstrzymasz krwioobieg,
Wypuścisz duszę spod moich powiek

Jak gołębicę, co w błękit leci
I śnieżnym piórem skrzydeł swych świeci,
A później ruszysz wolno do tańca,
Mnie zostawiając u stóp Wybrańca

Jak matka młodą pannę zostawia
Przy Oblubieńcu na wprost ołtarza
I… nagle!, wszystko wokół zaginie,
I bezpowrotnie zniknie, przeminie

W swym końcu mając początek czegoś
Dla wszelkich zmysłów nieodkrytego…
Jakże przy tobie czas szybko leci,
Że umierają starzy, choć dzieci.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz