Na pustej
gałęzi życia pąk się zieleni
Zwinięty
łuskami w pozycji embrionalnej
W ramionach
słońca trzymany przy piersi ziemi
Z
troskliwością miłości w wietrze wyczuwalnej
I taki kruchy,
nic nieznaczący się zdaje –
Mizerna łza
wschodzącej przebudzeniem wiosny.
Kształtują go
pogody zmiennej obyczaje,
Hartuje czas
deszczowy lub podmuch radosny.
Niebawem z
tego pąku wychylą się płatki,
Jedwabiu
materiałem zaiskrzą jak perła
W
bladoróżowych palcach delikatnej siatki
Jak oko, co
spod powiek na zewnątrz spoziera.
Później pąk
się rozchyli falbaną spódnicy,
Rozkloszuje na
wietrze w zwiewnym piruecie
Jak tiul w
tańcu zastygłej, drobnej baletnicy,
Jak kwiat
wycięty haftem na śnieżnej serwecie,
Aż w końcu
biel w szarości smutnej posiwieje,
Opadną płatki
niczym żaglówki w oddali,
Korona liści włosem
gęsto pociemnieje
I jabłoń się pokryje
purpurą korali…
Tak i ludzkie życie
niczym kwiat jabłoni
Przekwitnie i opadnie
w nurcie przemijania
Zdając się tylko
rosą na powierzchni dłoni,
Którą spija powietrze
bez cienia wahania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz