Ludzie
przychodzą… i odchodzą
Jak liście
rozsypane wiosną.
Jedni nas
ubogacają, drudzy zawodzą,
Ale w obu
przypadkach oczy rosą mokną.
Wspólne chwile
przy kawie, herbacie lub winie,
Rozmowy, co
opłatkiem kruszą nasze serca,
Wspólna droga,
co wije się w przyszłość szczęśliwie,
Która ginie,
gdy w kępy dzikiej trawy skręca.
Wspomnieniami
obsiane szczeliny przeszłości,
Które zegar
rozcina pługami wskazówek,
W strugach
potu spragnieni szczęścia i miłości
Kursujemy jak
zapis wysłanych pocztówek
Nieświadomi
zupełnie: komu?, kiedy?, dokąd?,
Ale mimo
niewiedzy jak pocztowy gołąb
Szybujemy wraz
z prądem, a niekiedy pod prąd,
Zataczając pod
niebem przeznaczenia koło.
Ludzie
przychodzą… i odchodzą
Jak torem
pociągi splecione.
Jedni miodem
nas częstują, drudzy zaś solą,
Lecz w obu
przypadkach nie są to dni stracone.
Na peronach
czekamy z bagażem doświadczeń,
Latawcem
oczekiwań błądząc po błękitach.
Mijamy się
przypadkiem bez szczególnych znaczeń
Jak kartki
spięte chwilą w tych samych zeszytach.
Każdy w swoim
kierunku gdzieś zmierza, ucieka,
Każdy podróż
zaczyna z nadzieją na lepsze,
Każdy na coś,
na kogoś z utęsknieniem czeka
I w tej chwili
różności to samo powietrze
Otula nas
głębokim oddechem, wydechem,
Podobnym
rytmem serca pobudza do życia
Połykane powoli,
albo też z pośpiechem
Nie ma nigdy
przed nami i nic do ukrycia.
Tak samo i my
sami jesteśmy podobni
Do samych
siebie w drodze do szczęścia, miłości,
Tak samo tej
miłości, jak i szczęścia chłonni,
Choć nie
zawsze oddani w życiu uczciwości.
Cel podróży
nas łączy, choć szlak jest odmienny –
Peronami
wędrówek jest nasza codzienność,
Każdy dzień
codzienności bywa więc bezcenny…
Nie wiadomo wszak
jaka dzieli nas odległość?,
Nie wiadomo, czy
znowu kiedyś się spotkamy?,
Czy dotrzemy na
miejsce o porze tej samej?
Może dzisiaj na
zawsze już się pożegnamy,
Wyruszając z peronu
przed siebie w nieznane?
Ludzie przychodzą…
i odchodzą
Jak liście rozsypane
wiosną.
Jedni nas ubogacają,
drudzy zawodzą,
Ale w obu przypadkach
oczy rosą mokną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz