wtorek, 30 września 2025

SEN NA JAWIE

Szarym konduktem kłębią się chmury.

Jasność się sina przez nie przebija.

Drzewa zaś płoną w liściach purpury.

Zieleń, złociście blednąc, przemija.


Kasztany rdzawym więdną kolorem.

Wilgoć się zrasza na pajęczynach.

Dzień się wydaje wczesnym wieczorem,

Choć się ospale, ledwo zaczyna.


W oddali dzwony biją kościelne,

Trzepotem skrzydeł echa drażnione.

Trzeszczą gałęźmi krzewy bezsenne

Przez stada wróbli wręcz rozstrojone.


Łabędzie szyje róż, co dziczeją,

Koral owoców sznurem oplata.

Na wiatru grzbiecie strzępy płowieją

Nici tęchnących babiego lata.


Deszczem przesiąka powietrze mgliste,

Choć łez nie roni niebo posępne.

Głóg jeno krople dźwigając krwiste,

Jest niczym kosze czerwieni pełne,


Z których spijają ciszę sikorki,

Szczebiocząc dźwięcznie oraz dyskretnie.

Z traw wyplatane, parciane worki

Zdradzają, że jest niemal bezwietrznie...


A mnie w scenerii tejże jesieni

Na jawie śni się wczesne przedwiośnie.

W kleksach roztopów ziemia się mieni.

Rudzik się niesie trelem radośnie...


Na progu domu stoję w zadumie,

Patrząc na sople z dachu kapiące.

W nagich konarów świstach i szumie

Znajduję tony zmysły kojące.


Za mną się w kuchni kaflowej kruszą

Drwa płomieniami na proch węglone;

W zupie się grzyby suszone duszą

Kożuchem skwarek, cebul kraszone


I barszczem gęstym hojnie zalane,

Co aromatem kwasi powietrze;

Na blasze skwierczą powykładane

Ziemniaki, które językiem łechce


Ogień pod fajer zwartą obręczą,

Co szczelinami zdają się topić,

Gdy w palenisku iskry się wiercą

Jakoby miały ów żywioł rozbić


Na mak drobniutki żaru, co pachnie

Żywicą szczepy, chrustu leśnego,

Dymu, co który wolności łaknie,

Z komina lecąc murowanego


Jakoby w niebo bezchmurne kluczem

Się kojarzącym z ptaków powrotem...

Pod butem z gumy śnieg płynny pluszcze,

Brudną się bielą topiąc pod płotem...


I barwa głosu ciepła mej babci,

Która pieczywo nożem rozcina,

Kiedy, szuraniem kręcąc się kapci,

Stół już nakrywać dla nas zaczyna


I kiedy dzwoni sztućców bukietem

Czy ceramicznym dudni talerzem,

Kiedy rękoma gładzi serwetę

I kiedy woła nas na pacierze,


Po których czuję smak zalewajki

I na zaczynie chleba chrupkiego,

Z fajer zebrane i opiekanki -

Ziemniaka blachą podpiekanego...


Tym snem na jawie niespodziewanym

Świat się rozdwaja na: teraz - wtedy.

Powietrze pachnie drewnem zwęglanym -

Kadzidłem mojej bezcennej schedy.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



poniedziałek, 29 września 2025

MROK

Część mnie opuszcza ciało bezpowrotnie,

A ono nawet grabione nie krzyczy.

Siedzi jedynie w półmroku samotnie

I jak w hipnozie sekund stukot liczy,


Które w przestrzeni jak w blaszanym wiadrze

Dudnią jakoby krople wody z kranu.

Grad owych dźwięków tu i ówdzie zadrze

Spokój strzępiony od błogiego stanu,


Co niczym zgrzytem żyletki o szybę

Podcina myśli zmuszane do lotu,

Których to roje jaśniejące widzę,

Co gasną zanim nastanie akt wzlotu.


Powietrze schodzi z piersi nieustannie,

Bezwiednie niczym z przebitej opony.

Ciało niebawem jako liść opadnie

Westchnieniem wiatru z gałęzi strącony.


Bezsilność wzbiera stanem nieważkości.

Falą się wspina od stóp aż do głowy,

Szpik wypłukując niczym helem z kości...

Usta nie mogę wykrztusić niezgody,


Więc... próżnia wsysa w swój lej moje ciało.

W uszach aż szumi stłumioną głuchotą.

Nieważne, co się wokół będzie działo.

Wchłania mnie bezmiar niczym mgłę z ochotą,


A ja rozrzedzam się i to skutecznie,

Wręcz zatracając już władzę nad sobą.

Spod stóp wypływa ziemia niebezpiecznie.

Staję się sobie wnet obcą osobą,


Która się duszy zdaje pozbawioną,

Z językiem, co się wrasta w podniebienie,

Na tafli czasu piórkiem położoną,

Co porzuciło do życia natchnienie...


Dłonie wtapiają się me w klawiaturę.

Palce topnieją w ciężkiej bezczynności.

Oczy się w ekran wpatrują ponure -

Topią się w kartce rażącej nicości...


A los nade mną batem gniewnie świszcze,

Lejcami strzela i za uzdę szarpie.

Wchodzę wbrew sobie w codzienności zgliszcze.

W paszczę rutyny wpadam na pożarcie


I się butami jakoby z betonu

Wcieram w chodniki, w warczące ulice.

Po pracy wracam zmęczona do domu,

Mając przy szyi wiszącą kotwicę...


I tak mi mija jeden dzień za drugim,

Bawiąc się w berka z moim kalendarzem.

Butwieją w błocie tęskniące sztalugi

I schną z pragnienia puste kałamarze.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



czwartek, 18 września 2025

RECENZJA markowe_booki



"Zapytaj o jutro" to kolejna powieść Isabelle Margot Moulin, która dosłownie wbiła mnie w fotel. Ta książka powala na łopatki, masakruje i sprzedaje czytelnikowi wszystkie znane mu emocje. Jest tutaj gniew, żal, wściekłość, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, ból. Jest również chęć niesienia pomocy, chęć doszukania się prawdy, walka o lepsze jutro. W mroku pełnym okrucieństwa, bólu i cierpienia potrafi pojawić się również promyk nadziei.

Isabelle Margot Moulin to autorka, po której książki teraz już mogę sięgać w ciemno! Wcześniej przeczytany przeze mnie "Most" powalił mnie na łopatki, wbił w fotel i poskładał jak scyzoryk. "Zapytaj o jutro" to powieść nawiązująca do całkiem innej tematyki, lecz ani trochę nie ustępująca poprzedniczce w ciężarze emocji i poruszanego tematu. "Zapytaj o jutro" to powieść, o której nie powinno się pisać. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać!

"Człowiekowi zdrowemu i młodemu wydaje się, że jest wolny, ale codzienność i wiek weryfikują tę prawdę i udowadniają, że wolność to nasza tęsknota za szczęściem, to nasze złudne i niekończące się poszukiwanie samego siebie w tłumie różnorodnych osobowości."

Tym jednym cytatem można wprost idealnie opisać część przesłanie powieści. To książka o wolności, o poczuciu krzywdy, niesprawiedliwości. O mnogości postaci i charakterów, o mrokach ludzkich słabości i bestialstwie, jakie człowiek może wyrządzić innym, nawet dzieciom.

Magdalena to młoda i ambitna adwokat. Tym razem kobieta będzie musiała zająć się sprawą, która wywróci jej życie do góry nogami. Przybrany wujek, przyjaciel rodziny, znany i ceniony adwokat na łożu śmierci wyznaje prawdę o swojej przeszłości. Anna zwana przez współwięźniarki Mniszką odsiaduje wyrok za zamordowanie swojego ojca. Po latach spędzonych za kratami okazuje się, że kobieta została niesłusznie skazana i jest niewinna. Dzięki pomocy Magdaleny, Anna może postawić pierwsze kroki w świecie poza murami więzienia. W świecie, który przez lata zmienił się nie do poznania. Czy Anna poradzi sobie w nowej rzeczywistości? Czy przeszłość w rodzinie, która sprzedawała zwyrodnialcom własną córkę będzie kładła się cieniem na przyszłości bohaterki? Jak system resocjalizacji i więziennictwa radzi sobie z osadzonymi?

"Zapytaj o jutro" to powieść wagi naprawdę ciężkiej. To książka, która jest w stanie znokautować czytelnika kilkoma zdaniami! Uwaga! Jeśli jesteście wrażliwi na krzywdę dziecka, to lektura tej książki będzie dla Was prawdziwym wyzwaniem! Czy jednak warto zaryzykować? Oczywiście, że tak!

Powieść Pani Moulin wzbudziła we mnie cały szereg emocji. Podczas lektury budził się we mnie cały wachlarz uczuć. Było zaciekawienie, zainteresowanie, gniew i prawdziwa wściekłość. Było również poczucie najszczerszej ohydy! Kiedy autorka porusza temat wykorzystywania małej dziewczynki, sprzedawania jej starym zwyrodnialcom za flaszkę wódki albo parę złotych w człowieku po prostu wrze! Nie jestem szczególnie wrażliwym czytelnikiem i rzadko kiedy emocje biorą nade mną górę, ale podczas lektury fragmentu z księdzem i krzyżem w roli głównej najzwyczajniej w świecie odpadłem! To było za mocne nawet jak na mnie! A co mamy dalej?

"Zapytaj o jutro" to powieść, w której idealizm mierzy się z cierpieniem, bólem i poniżeniem. To powieść, która przedstawia obłudę resocjalizacji. To książka o cierpieniu kobiet i dzieci. Ale również książka mówiąca o walce o lepsze jutro, o kierowaniu się sumieniem i ideałami.
Głównymi bohaterkami powieści są Magdalena i Anna. Magdalena to młoda i niezwykle ambitna adwokat. Kobieta, dla której ideałem jest prawo, honor i dążenie do sprawiedliwości. To kobieta, która dorastała w domu pełnym miłości, i rodziców, którzy zadbali o dobre wykształcenie swoich dzieci. Z kolei świat Anny pewnego dnia się zawalił. Kobieta od dziecka była wykorzystywana przez ludzi, którzy mieli utożsamiać się z prawem i dobrem. Sprzedawana przez własnego ojca i matkę, która na wszystko przymykała oko. Pewnego dnia kobieta zostaje skazana za zbrodnię, której nie popełniła. Po wielu latach Mniszka wychodzi na wolność. Jak kobieta odnajdzie się w świecie, który tak bardzo się zmienił, a do którego nikt wcześniej jej nie przystosował? Jaki wpływ na dalsze życie będą miały traumatyczne przeżycia, których Anna doświadczała od najmłodszych lat?

"Zapytaj o jutro" to również zbiór historii innych osadzonych w więzieniu kobiet. To opowieść o ich walce i cierpieniu.
Powieść Isabelle Margot Moulin to książka, która w mistrzowski sposób ilustruje zarysy psychologiczne postaci. To książka, która postać Anny rozbiera niemal na czynniki pierwsze i przedstawia obraz przemiany głównej bohaterki na przestrzeni czasu.
A zakończenie? Finał powieści nie bierze tutaj jeńców!

"Zapytaj o jutro" to opowieść, która porywa już od samego początku. Czytelnik bardzo szybko wkręca się w historię przedstawioną przez autorkę i świat, który kreśli na kartach książki. Bardzo szybko przechodzimy emocjami bohaterów, jesteśmy świadkami wydarzeń, o których wolelibyśmy nigdy nie wiedzieć. Powieść Pani Moulin to literacka waga ciężka, która nieraz wbije czytelnika w fotel i rozpali jego emocje do czerwoności. Wobec tej powieści nikt nie pozostanie obojętny. Z przyjemnością polecę Wam lekturę "Zapytaj o jutro" i umieszczę książkę w zbiorze najlepszych książek jakie trafiły do mnie w tym roku!
[lubimyczytac.pl]



RECENZJA markowe_booki


Do tej pory myślałem sobie, że literatura obyczajowa to miałkie i nijakie powieści, które mogłyby wzbudzić we mnie jedynie znużenie. Moja domowa biblioteczka składa się w przede wszystkim z grozy, thrillerów i kryminałów. Znajdziecie u mnie również trochę książek historycznych i kilka ciekawych biografii. Wykopiecie również książki, których sam nie jestem w stanie do danego gatunku przypisać. Literatury obyczajowej jeszcze tutaj nie było!

Pewnego dnia za sprawą autorki wpadł mi w ręce "Most". Książka zainteresowała mnie swoim opisem na tyle, że postanowiłem wyjść poza gatunki, w których czuję się najlepiej i sprawdzić co takiego znajdę w "Moście"!. I powiem Wam już na wstępie - to była naprawdę kapitalna decyzja a sama książka okazała się jedną z najlepszych, jakie w tym roku udało mi się przeczytać! "Most" powali Was na kolana, przedstawi świat, który Was otacza z całkowicie innej perspektywy, znokautuje Was swoim realizmem, wzruszy a na sam koniec zrobi ogromny wyłom w Waszych emocjach i pozostawi jedną, wielką pustkę.

Agnieszka to nastolatka wychowująca się w domu, w którym nigdy niczego nie brakowało. Dziewczyna ma wszystko, czego tylko zapragnie. Ale czy na pewno? Czy życie Agnieszki to droga usłana różami? Pewnego dnia problemy przytłaczają dziewczynę na tyle, że nastolatka postanawia popełnić samobójstwo. Kiedy Agnieszka postanawia skoczyć z mostu zagaduje do niej nieznajomy, bezdomny Marc, który przypadkiem znalazł się w pobliżu. Po pewnym czasie Agnieszka postanawia odszukać Marca. Dziewczyna wyrusza w świat ludzi, których los nie oszczędzał.

"Most" to powieść, którą przeczytałem w dwa dni i finalnie ciągle było mi mało! To książka, która odziera ze złudzeń. To powieść, która prowadzi nas do świata ludzi, na których nie zwracamy uwagi, a którzy stale są gdzieś w pobliżu. To książka o problemach zamiatanych pod dywan, o przyjaźni, o morzu bólu i przeprawie przez życie za wszelką cenę mimo przeciwności losu. To opowieść o ludziach, dla których każdy nowy dzień to walka o przetrwanie i stawianie czoła niewiadomemu. To książka, która będzie Was szokować, wzbudzać emocje. To książka, przy której będziecie płakać jak bobry oraz powieść, po lekturze której będziecie całkiem innymi ludźmi. "Most" to historia strat, bólu, cierpienia ale także okazywania życzliwości w nieżyczliwym świecie pełnym przeciwności losu. To opowieść o chęci życia, walce o przetrwanie a także o zauważaniu problemów obcego człowieka i wyciąganiu w jego kierunku pomocnej ręki.

"Most" porywa już od samego początku. Poznajemy zbuntowaną nastolatkę, która mimo zbudowanej wokół siebie grubej skorupy pozostaje w środku stale wrażliwa. Agnieszka to dziewczyna, która mogłaby mieć wszystko czego zapragnie, jednak na jej drodze staje coś strasznego. Dziewczyna mierząc się z wieloma przykrościami postanawia odebrać sobie życie. Jednak spotyka Marca, bezdomnego, który okazuje się niemal aniołem. Kim jest Marc? Dlaczego nieznajomy bezdomny zainteresował się życiem nastolatki? Kim są ludzie, którzy go otaczają?
Ze świata zbuntowanej nastolatki trafiamy wprost na ulicę. Trafiamy do świata ludzi bezdomnych, w którym każdy dzień to walka o przetrwanie, pożywienie i choćby jako taką egzystencję. Poznajemy kolejne bezdomne osoby, które stale toczą walkę by żyć.
Finalnie miałem do autorki nawet pretensje, dlaczego nie opowiedziała życiorysów bezdomnych głębiej? Dlaczego poznajemy kolejne osoby ale nie wchodzimy w ich życie jeszcze dalej? Po czasie jednak zrozumiałem, że krótsze opowiedzenie historii poszczególnych postaci było bardzo dobrym posunięciem. Gdyby autorka miała skupić się na każdej postaci, to książka miałaby chyba trzy razy więcej stron a przede wszystkim straciłaby swój charakter. Okazało się, że krótsze wzmianki o postaciach budują naszą ciekawość i tajemniczość poszczególnych osób.
Z czasem przychodzą kolejne emocje, kolejne nerwy ale też wzruszenia! A samo zakończenie to bomba emocjonalna, która zmiecie Was z powierzchni ziemi! Tak jest! Końcówka po prostu powala człowieka na łopatki!

Na uwagę zasługuje również świetny styl autorki! Każdy rozdział buduje atmosferę i wprowadza nas w klimat powieści. Styl, język, umiejętności. Tutaj czekają nas same zalety.

"Most" to fenomenalna książka o ludziach, obok których często przechodzimy bez zastanowienia. To trudna powieść o problemach współczesnych nastolatków oraz piekle bezdomności. To książka po lekturze której jesteśmy innymi ludźmi! To w końcu opowieść, po której pozostaje niedosyt! Szczerze mówiąc ja chcę więcej! Chcę dowiedzieć się tego jak dalej potoczyło się życie Agnieszki, Pavarottiego, Grubej Zośki, Henia, Tadeusza oraz księdza i Ratajczykowej!
"Most" to książka, która wciągnie Was po pachy! To powieść, która zostawi w Was pewnego rodzaju pustkę.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko szczerze polecić Wam wyprawę na most! Pamiętajcie, że wrócicie z niej całkiem odmienieni.
[lubimyczytac.pl]



PSY W KOJCU

Dyskryminacja! - krzyk łamie zgiełk miasta.

Wybuch przepony wzmacnia jego siłę.

Napięcie strachu wszem wobec narasta,

Czując wibracje ów krzyku niemiłe,


Plujące jadem płomiennego gniewu,

Który za serce chwyta uciśnione,

A tu tymczasem... na końcu szeregu

Miejscem w kolejce usta oburzone


Wrzeszczą w twarz komuś, kto sprawdza bilety -

Dyskryminacja! - bez opamiętania,

Nadużywając ów słowa, niestety,

Bo chce być pierwszy, a los mu zabrania,


Więc ducha Bogu winny sprawdzający,

Będąc oszczerstwem owym oskarżonym,

Przez nań bezdusznie palec wskazujący

Został niesłusznie z pracy swej zwolniony.


W tym samym czasie tegoż wydarzenia

Po drugiej stronie zlęknionej ulicy

Stoi mężczyzna pełen uprzedzenia

W futerku, szpilkach, pstrokatej spódnicy,


Krzycząc siedzącej na schodach kościoła

Kobiecie bladej - czyżby z przerażenia?! -

W twarz zaskoczoną, co o litość woła,

Przekleństwa wrogie oraz złorzeczenia,


O tolerancji brak ją pomawiając,

Na co policja szybko się zjawiła.

Mężczyzna kary wrzaskiem "-urw!" żądając,

Chce by kobieta wolność utraciła,


Więc bez wyjaśnień kajdankami skuta,

Na komisariat będąc dowiezioną,

Padła jakoby była cyjankiem struta,

Na skutek czego sprawę tę sprawdzono


I wyszło na jaw po fakcie, niestety,

Że zmarła była nawet niewierząca.

Stwierdzono zawał u tejże kobiety.

Siadła na schodach, by uniknąć słońca,


I przypadkowo pod drzwiami kościoła,

Na pana w kiecce wcale nie zerkając.

Taka niewiedza wręcz o pomstę woła,

O definicji pojęcia nie mając


Określającej: czym jest tolerancja,

Dyskryminacja czymże jest faktycznie.

Ta świadomości straszna abdykacja

Mądrością nigdy raczej nie zakwitnie...


Lekceważeniem palą się słowniki.

Słowa znaczenie własne zatracają.

Nikt się nie liczy dzisiaj niemal z nikim.

Dziś czubek nosa za busolę mają


Ludzie mający drugiego człowieka

Jakby za obiekt, lecz do likwidacji,

Dlatego jeden na drugiego szczeka

Bez potwierdzenia jakichkolwiek racji,


Żrąc się niejako psy w za ciasnej klatce

Do krwi ostatniej kropli uchodzącej.

Będąc bez przerwy na nieczułej łasce,

Trwamy jak ślepcy w walce nas trawiącej.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




PANNA BEZ MAJTEK

Czyżby to zamknęli nas w szklanej kuli?!

Wszystko się dzieje jakby poza nami.

Los w szaroburej, więziennej koszuli

Krąży jak strażnik, będąc za kratami,


Które jak sople lustrem odbijają,

Tworząc złudzenie otwartej przestrzeni,

Świat w drobnych puzzlach, co całość scalają

Klejoną taśmą słonecznych promieni,


Przez co się wolność wydaje obecna

W imieniu prawa oraz tolerancji -

Myśl ta, co najmniej!, bywa niebezpieczna,

Bo nam nie daje przenigdy gwarancji


Do bycia sobą, gdyż w zgodzie z sumieniem

Odartym dawno z szat przyzwoitości,

W wyniku czego zmierzy się z cierpieniem

Dusza rażąca swą formą inności


W każdym momencie, w którym się okaże,

Iż mamy zdanie inne od większości.

Owa odmienność, co nie idzie w parze

Z wszech panującym zdeptaniem wartości,


Jest nam obrożą z kolczatką na szyi

Trzymaną w ręku rodu z wariatkowa.

Niech się ktokolwiek przed szereg wychyli,

Stawiając sprawę wręcz na ostrzu noża,


Zaraz doświadczy niesprawiedliwości,

Co akceptacją, szacunkiem się chwali,

Choć pozbawiona wyrozumiałości

Dba, by odmieńcy zniszczeni zostali,


Stygmatyzując ich indywidualność

W ramach wolności, równości, braterstwa,

Gdyż wyznacznikiem jest dziś nienormalność,

Której uwłacza miano człowieczeństwa,


A która szczyci się dupą w żabotach

Lśniących papuzio-pstrokatym kolorem,

Której przewodzi hedonizm, głupota

I która gardzi prawością, honorem,


Byle się działo!, i to na bogato,

Choćby po trupach trzeba iść do celu.

Trudno się dzisiaj sprzeciwić wariatom,

Bowiem myślących trzeźwo jest niewielu,


Więc... tak się kręci świat jak karuzela -

Panna w spódnicy bez majtek pod spodem,

Co się sprzedaje za miedziak z portfela,

Kiedy to dusza w niej przymiera głodem.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



SPOKÓJ

Zamykam oczy... tętno tylko słyszę...

Wypełnia uszy głuchym pulsowaniem

Wpompowującym we mnie niemą ciszę,

Na której toni czuję dryfowanie


Mojego ciała członków przesiąkniętych

Kojącym zmysły błogim odprężeniem...

Ton przejmujący dźwięków rozpryśniętych

Skrapia mnie całą rześkim orzeźwieniem...


Więc mnie unosi przestrzeń krystaliczna

Opływająca z wszech stron ciało wiatrem,

Którego głębia dziewiczo przejrzysta

Pomaga rozstać się z przyziemnym światem,


Przez co unoszę się nad chmur kłębami,

Które się pienią puchem wodnej pary.

Wznoszę się pchana jak mgły oparami,

Wręcz uskrzydlona przez magiczne czary


Baśni i bajek, gdzie dobro wygrywa

Przez zło miażdżone potęgą miłości...

Szum oceanów tej chwili przygrywa,

Czyniąc mnie aktem bezkresnej wolności...


Pohukiwania powiewów masują

Skronie koroną marzeń uwieńczone.

Kaskady liści myśli zaś kartkują

Falami morza w przestwór prowadzone.


Na wskroś przeszywa mnie przyjemna miękkość

Aż ekscytacja drży motyli rojem.

Wchłaniam jak gąbka wręcz nieziemską lekkość

I się nasączam do szpiku spokojem,


Mając wrażenie, że nie krew ma krąży,

Lecz bezgraniczna kosmosu istota,

Która powoli, acz skutecznie dąży

Bym zapłonęła jej światłem ze złota


Galaktyk, które miałem lśnią cyrkonii

Oraz karatem diamentowych szlifów...

Byt jest pode mną jakoby na dłoni -

Jakobym stała na krawędzi klifu.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



WŁADZA

Rwali mnie ludzie niczym bochen chleba,

Którym swe żądze instynktów karmili,

Lecz się wzbudziła w mym sercu potrzeba,

By mnie w spokoju wreszcie zostawili,


Więc - Nie! - wrzasnęłam, pięści zaciskając.

Sfora stanęła przy mnie zwartym kołem,

Mój bunt za wybryk błazeński uznając,

Po czym ruszyła ku mnie chyżo społem,


Alem jak Feniks z popiołów powstała,

Ramiona prężąc niczym orły w locie.

Wschodzące słońce wokół mego ciała

Sprawiło, żem się ukazała w złocie


Hordzie, co na mnie jak wnyki czyhała,

By ze mnie podium swej chwały utworzyć.

Tego z pewnością się nie spodziewała,

Że trup pod nogą może kiedyś ożyć.


Asertywnością mur wybudowałam

Strzegący sacrum mojej prywatności.

Wówczas uznali, żem, jak nic!, zgłupiała.

Sieć zarzucili na resztki godności,


Które się we mnie cudem zachowały,

Deptane często nędznym przekonaniem,

Iż te osoby, co mnie spożywały,

Bardziej niż sama zasłużyły na nie.


Tym razem jednak za tę sieć chwyciłam,

Rwąc jej łączenia niczym pajęczynę.

By mnie związali, już się nie zgodziłam.

W ich zachłanności znalazłam przyczynę,


Żeby się ocknąć, żeby się ratować,

Żeby do kości mnie nie oskubali.

Długo się będę z owych ran kurować.

Ważne jest jednak, że się nie dostali


Do świadomości, co mnie utożsamia

I po imieniu o świcie mnie budzi,

Co prawdą wolność od zguby wybawia,

Iż jestem z ludźmi, ale nie! dla ludzi.


Powstałam z kolan i dziś patrzę z góry

Na tych, co chcieli mną głód zaspokoić.

Myśli me płyną jak po niebie chmury.

Nie będą więcej uczuć niepokoić.


Emocjonalnym szantażem dziś gardzę.

Strachu nie budzą wredne oskarżenia.

Nad sobą samą odzyskałam władzę

I mogę spełniać wreszcie me marzenia.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



POMIĘDZY PORAMI

Odpływ podbiera spod stóp mych ziemię.

Mokry się piasek do skóry klei.

Słońca w oddali stygną promienie.

Bladym się światłem widnokrąg ścieli.


Bryza fal wsiąka w moje ubrania,

Które się marszczą na moim ciele.

Wiatr mroczne chmury z dali przygania.

Niebo się pławi w ów chmur popiele.


Przypływ się wspina po moich stopach

Jakby oderwać chciał mnie od plaży.

Pisk mew zagłusza, lecąc z wysoka,

Myśl, co, by zniknąć, bez przerwy marzy.


Rozciągam ręce, lecz nadaremnie.

Pióra z mych ramion wszak nie wyrosną.

Szarość się snuje wokół bezczelnie

I pluszcze jakby w toni wód wiosło.


Cień leżakuje nad brzegiem morza

I w oceanu wpływa głębinę.

Ptaków w obłokach słychać rozdroża.

Kadłub ich klucza kreśli ścieżynę


Odlotów, które żalem zawodzą

Na pożegnanie rzucanym echu.

Mgły w kępach trawy jak duchy brodzą

I grzęzną w rosie przy dźwiękach śmiechu


Srok, które garstką się rozsiewają

W szeleście liści opadających.

Gałęzie, świszcząc, gwiżdżąc, śpiewają

Przy dźwiękach deszczu mżawką kapiących...


A szum mnie sosen nurtem opływa,

Igliwiem drapiąc gasnącą przestrzeń.

W pastelach barw się zieleń rozmywa

Jako przystało na późny wrzesień...


Ja zaś w przypływach oraz odpływach

Pomiędzy latem oraz jesienią

Patrzę jak wiele znika... przybywa...

Świat płonie ognia złotem, czerwienią


A ta pożoga pochłania drzewa,

Które nagością razić nas będą.

Zapach owoców octem dojrzewa.

Pająki żagle z koronek przędą.


Chlupot łaskocze mnie pieszczotliwie.

Czas na wskazówkach huśta me zmysły.

Dryfuję w otchłań uczuć szczęśliwie.

Dni słoty ku mnie z ukrycia wyszły.


Sinieje morze wraz z oceanem.

Tumany chmur się z nimi swatają.

Pode mną płyną wody wezbrane.

Dni już jesieni odcienie mają.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




MODLITWA PORANNA

Jeszcze śpi miasto w cieplutkich pieleszach.

Gwiazd mak rozsiany nadal skrzy się srebrem.

Wiatr szum z szelestem, spacerując, miesza.

Noc płowo świeci księżycowym berłem...


I choćby z piersi krzyk pragnął się wyrwać,

Sen, co się mości w przestrzeni, go zdusi -

Ów nabożeństwa nie sposób jest przerwać...

Ono, bezsprzecznie!, trwać po prostu musi,


W głównej więc nawie cisza niezmącona

Pod latarniami, co nieśmiało świecą,

Klęczy w modlitwie szczerze pogrążona...

Słów jej bezdźwięki w niebo jak ćmy lecą.


Krok mój w obuwiu o miękkich podeszwach

Śmie akustyką profanować sacrum.

Choćbym na boso chodnikami przeszła

Brzmiałabym, idąc, niczym epitafium,


Zatem zamieram w kolumnach latarni,

Przed siebie patrząc w świata wschodnią stronę...

Zapach się wplata w powietrze z piekarni

A w nim pieczywo do pieca włożone,


Przez co mnie nastrój spokojem zalewa,

Poczucie budząc bezpiecznej radości,

Błogość w mej duszy owocem dojrzewa,

Usta całując me sokiem słodkości...


I wtem nieboskłon pęka różu nicią!

Niczym z skorupki słońce się wylęga,

Wypełza z mroku złota cienką wicią,

Która się żarzy jakby ognia pręga.


Trzask nieba słyszę, gdy je światło kruszy,

Ciemność na popiół jasnością spalając.

Mgła jak kadzidło nad ziemią się puszy,

Rosą na trawie się dżdżyście skraplając.


Nie pozwól, Panie, by nam ktoś odebrał

Przywilej bycia w tym właśnie momencie!

Nie pozwól, aby człowiek w strachu żebrał

O ów beztroski wręcz bezcenne szczęście


Jakim są wschody wyspanego słońca

Nie w zgliszczach wojny i w krwi oceanach,

Której się przestwór rozlewa bez końca,

W której się trupach grzęźnie po kolana!


Oczyść nas, Panie, ode zła wszelkiego,

Co niczym robak zżera nasze dusze!

Nie pozwól życia nam dźwigać martwego

I zabierz od nas tych udręk katusze!


Pozwól nam budzić się w ciepłej pościeli

Z nadzieją w sercu, która towarzyszy,

Kiedy się słońca pierwszy promień ścieli,

W błagalnych modłach i dziękczynnych ciszy!


Pozwól nam, Panie, Ciebie adorować

W każdej drobince naszego istnienia!

Pozwól pokojem nam się delektować

I godnie dźwigać znoju umęczenia!


Nad nami władzę przejmij, Drogi Panie,

Aby demony się w nas nie zbudziły!

Niechaj na straży Twoja wola stanie,

Żeby nas żądze, Boże, nie zdradziły!


Pochyl nad nami się, Czcigodny Panie,

Choć lud niegodny jest Tej łaskawości!

Niech to poranne me z serca wołanie

Rozpali ludzi ogniem Twej miłości!


A tych, co dachu nad głową nie mają,

W ramionach, Ojcze, przenoś jako dzieci!

Niech im natury żywioły sprzyjają

I ciepłe słońce w mroźne dni niech świeci,


A deszczu krople niech obok spadają

Dopóki gniazda sobie nie uwiją,

Wiatry upiorne niech ich otulają

I kokonami pościeli się wiją!


Że mnie wysłuchasz, z tą nadzieją, Panie,

Trud codzienności z pokorą przyjmuję.

Kończąc jednakoż próśb moich błaganie,

Żeś mnie dziś zbudził wraz z świtem, dziękuję.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl