O, jakże trudno dzisiaj się odnaleźć
W świecie absurdów oraz zakłamania...
By żyć beztrosko, trzeba że oszaleć!
Człowiek mamonie służalczo się kłania
Jako zmęczona pracą prostytutka,
Która klientów urodą odstrasza,
W której przedwczesna starość niczym trutka
Gorszą naturę ma niźli Judasza,
Bo za nominał niewart skórki chleba
Rozdaje siebie na prawo i lewo
Jakoby miała iść za to do Nieba,
Będąc wygnaną zeń (niesłusznie?!) Ewą.
Wolność gorliwie chwali propaganda
Ideologii, co niszczy sumienie,
A jednocześnie na tłum szczuta banda
Siłą wymusza na ludziach milczenie,
Więc ci ze strachu grzecznie przytakują,
Łykając gówno podane na tacy,
I równym krokiem zgodnie maszerują
Wyjałowieni, bezduszni, nijacy
Jak na pochodzie z czasów dyktatury,
By połaskotać ego swego wodza -
Gdy się przed szereg śmie wychylić który,
Ten na swych plecach pozna smak powroza.
Każdy na boki więc ślepiami łypie,
Warcząc jak kundel trzymany przy budzie,
Co z michy zupę kilkudniową chlipie,
Depcząc po własnych ekskrementów brudzie
Na kilku oczkach łańcucha trzymany,
Co definicją jest jego wolności -
Myśl więc człowieku niosący kajdany,
Że dostępujesz tejże przyjemności
I że ci wolno mieć prawo do zdania,
Własnych poglądów albo głos w wyborach,
Że nikt niczego tobie nie zabrania,
Kiedy tymczasem nie jest dobra pora,
Aby być sobą, wobec siebie szczerym
Oraz uczciwym jak serce dyktuje,
Bowiem cię wtedy (i nie bez kozery!)
Spuszczona banda ze smyczy zlinczuje,
Stygmatyzując cię dyskryminacją,
Brakiem empatii oraz tolerancji.
Masz wszak hołdować wszystkim pseudo racjom
Przyświecającym dziś zepsutej nacji!
Owacje zbierze król bezwstydnie nagi
Z kukłą na głowie dzwoniącą dzwonkami,
Co cep miast berła sobie dumnie sprawi -
Błazen ów będzie pociągał sznurkami
Świty, co siebie okrzyknie "elitą!",
Przejmując władzę nad autorytetem,
Dla której ważne jest pełne koryto,
Nie zaś, co człowiek trzyma pod beretem.
Och, jakże trudno dzisiaj jest udźwignąć
Głupotę, bo się spasła niczym świnia.
Mało któremu łatwo się więc wzdrygnąć
I mało który się za to obwinia.
Zatem dziękuję bardzo Panu Bogu,
Że śmierć wymyślił, by zgasić człowieka,
Bowiem u schyłku mego życia progu
Będąc, już gorszych czasów nie doczekam,
A na poprawę się nie zapowiada,
Gdyż pokolenia coraz gorsze rosną,
Które egoizm od środka zjada -
Zrobaczywienie za daleko poszło.